Translate

sobota, 13 lipca 2013

Osiemnasty."Dokąd idą ci, którzy już nigdy nie wracają?"

-Przecież mówiłam już, że nie potrzebny mi żaden lekarz!- Krzyknęła Ashley patrząc z wyrzutem na Harry'ego.
-Nie zaczynaj znowu, Ash. Dobrze wiesz jak źle czułaś się na wyjeździe, a z tego co widzę to po powrocie twój stan się nie poprawił.
-Czuję się dobrze, nic mi nie jest do cholery!
-Przestać krzyczeć, okey?! Harry ma rację, po prostu pojedź do tego szpitala nawet po to, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku! Nie ubędzie cię, a nam ulży - wtrąciła Lily.
-Ashley, błagam cię - dodał szatyn spoglądając na dziewczynę.- Lekarz zobaczy tylko twoje nowe wyniki badań, ubierz się i chodź.
-Ugh, nie znoszę was- mruknęła Ash idąc w stronę drzwi wejściowych. Harry posłał Liliane uspokajający uśmiech po czym zabrał z półki kluczyki do samochodu i ruszył za niebieskooką.
***** 
-Wciąż uważam, że niepotrzebnie tracimy czas na tą kontrolę- powiedziała Ashley zatrzymując się przed gabinetem. 
-Skoro już jesteśmy to wejdźmy do środka i dowiedzmy się jak wyszły wyniki, żeby potem móc w spokoju wrócić do domu. 
-A jeśli coś będzie nie tak?-Spytała szatynka spuszczając głowę.
-Nawet tak nie myśl- odpowiedział chwytając dwoma palcami jej podbródek. Delikatnie podniósł go do góry tym samym zmuszając ją do spojrzenia w jego zielone oczy, a następnie dodał.
- Wszystko będzie dobrze, a my szczęśliwie wrócimy do domy przy okazji wstępując do najlepszej lodziarni w okolicy. 
-Na małe czy średnie lody?
-Największe jakie będą- odrzekł delikatnie muskając jej usta.- Teraz chodź.
Szatynka zapukała dwa razy w drewniane drzwi po czym nacisnęła na klamkę i lekko je uchyliła.
-Można?- spytała lekarza siedzącego za biurkiem.
-Oczywiście, zapraszam- odpowiedział nakładając okulary na nos. Para weszła do środka i zajęła miejsca na fotelach przed mężczyzną, który aktualnie szukał czegoś w komputerze.
-Panna? 
-Ashley Hemsworth.
-Ach tak, przed chwilą przyszły pani wyniki.
-Jak wyszły?- spytała czując dłoń Harry'ego ściskającą jej własną. 
-Hmm, czy ostatnimi czasy często pani wymiotowała?
-Um tak, ale byłam wtedy na wakacjach i myślałam, że jest to spowodowane zmianą klimatu.
-A wcześniej?
-Też.
-Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałaś?- Spytał Harry szeroko otwierając oczy.
-Przecież to nic takiego, każdemu zdarza się czasem zwymiotować. 
-W tym przypadku jest to bardzo poważna dolegliwość. Niestety nie mam dla państwa dobrych wiadomości.
-To znaczy?
-Podejrzewam u pani bulimię, przykro mi.
-Ale jak to?- Zapytał Harry.- Przecież ostatnio nie czuła się źle. Wymiotowała, ale to jeszcze nie znaczy, że ma bulimię!
-Harry uspokój się, proszę cię- szepnęła Ashley delikatnie masując kciukiem jego zaciśniętą pięść. 
-Jak mam się uspokoić, skoro ten facet wygaduje takie bzdury! 
-Wyjdź na zewnątrz i poczekaj na mnie.
-Nie zostawię cię tutaj.
-Harry...
-Ashley chodźmy stąd. Załatwię ci wizytę u innego lekarza i wtedy dowiemy się, że wszystko z tobą okej. To musiało być jakieś zatrucie, a nie bulimia. Przecież...
-Zaczekaj przed gabinetem, zaraz tam przyjdę- wyszeptała szatynka spoglądając na chłopaka błagającym spojrzeniem. Zrezygnowany Harry podniósł się z krzesła, ucałował dziewczynę w czoło i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Strasznie pana przepraszam. Nie sądziłam, że tak na to zareaguje.
-Rozumiem, że już wcześniej podejrzewała pani u siebie tą chorobę?
-Ugh, wyczytałam na internecie, że moje objawy jednoznacznie wskazują na bulimię, więc uznałam, że po prostu muszę ją mieć.
-Dlaczego nie przyszła pani wcześniej?
-Nie chciałam mieszać w życiu mojej rodzinie i przyjaciołom, choć teraz widzę, że jest to nieuniknione. Poza tym wiem, że mam małe szanse na wyzdrowienie i już się z tym pogodziłam. 
-Zdaję sobie pani sprawę z tego, że jest mnóstwo klinik, które zajmują się osobami z takim schorzeniem? Ma pani młody organizm, który szybciej się regeneruje. Jest duża szansa, że pani wyzdrowieje.
-Nie chcę spędzić ostatnich miesięcy czy tygodni swojego życia podpięta do mnóstwa aparatur i kroplówek, które, bądźmy szczerzy, i tak mi nie pomogą. Ja... wolę nacieszyć się bliskimi i będę wdzięczna jeśli zaakceptuje pan moją decyzję. 
-No cóż, jest pani dorosła, więc nie mam prawa siłą panią zatrzymywać. Życzę powodzenia - odpowiedział wstając i wyciągając w jej stronę dłoń. Ash lekko ją uścisnęła po czym wyszła z gabinetu cicho dziękując. 
~
Ashley, widząc, że Hazzy nie ma w pobliżu, skierowała się w stronę parkingu. Na miejscu zobaczyła, że opiera się on o samochód i ze spuszczoną głową robi coś na telefonie. Podeszła do niego i przytuliła się do jego ciepłego ciała. Opuszkami palców lekko głaskała dół jego pleców, próbując jakoś go uspokoić.
-Nie zostawiaj mnie Ash, bez ciebie nie dam sobie rady- wyszeptał wprost do jej ucha, Harry. Poczuła, że na jej twarz spadają gorące łzy chłopaka, więc jeszcze mocniej go przytuliła próbując się nie rozpłakać.
-Na razie nigdzie się nie wybieram kochanie.
***kilkanaście dni później***
-Spakowaliście wszystkie potrzebne rzeczy?- spytała Lily stając przy przednich drzwiach samochodu, w którym siedzieli Ashley i Harry.
-Przecież już tysiąc razy mówiliśmy ci, że tak!- Zaśmiała się Ash.- Nie jedziemy tam na miesiąc, poza tym zdziwiłabym się gdyby w sławnym Holmes Chapel nie byłoby chociaż jednego sklepu, w razie czego kupimy brakujące rzeczy na miejscu. 
-Och, no dobrze. Uważaj na nią Harry.
-Będę- odpowiedział chłopak szeroko się uśmiechając.
-A ty się pilnuj i nie rób głupstw.
-Okej, okej. Możemy już jechać?
-Nie bądź taka niecierpliwa! Napiszcie mi smsa jak już dojedziecie na miejsce. Miłej drogi.
-Nie zapomnij pozdrowić chłopaków- krzyknęła Ashley machając siostrze na pożegnanie, gdy auto ruszyło z podjazdu.
~
-Cieszę się, że zdecydowałaś się poznać moją mamę. To dla niej dużo znaczy- powiedział Harry przyciszając radio.
-Nie mogłabym postąpić inaczej. Dużo mi o niej opowiadałeś, z czego wywnioskowałam, że bardzo fajna z niej kobieta. To raczej ja powinnam być szczęśliwa, że chcesz mnie jej przedstawić.
-Prędzej czy później i tak bym to zrobił, różnica leżała w czasie- odrzekł szatyn lekko się uśmiechając. Obrzucił smutnym spojrzeniem Ashley, która podziwiała krajobrazy rozciągające się za oknem i w myślach zapytał samego siebie, czy można już tęsknić za osobą, która w najbliższym czasie ma odejść. Następnie trochę przyspieszył z zamiarem jak najszybszego dotarcia na miejsce.
***** 
W tym samym momencie, tyle że kilkadziesiąt kilometrów wcześniej, Liliane stała w kuchni i przygotowywała kolację dla chłopców, którzy w najbliższym czasie mieli wrócić z zakupów. Zazwyczaj ona je robiła, jednak tym razem przyjaciele zgłosili się na ochotników. Wyciągnęła z szafki średniej wielkości cebulę i po obraniu jej, zaczęła ją kroić na wcześniej przygotowanej drewnianej desce. Słone łzy zaczęły spływać po jej policzkach, więc szybko podbiegła do okna i otwarła je z nadzieją, że to choć trochę pomoże w wywietrzeniu pomieszczenia. Wróciła do wcześniej wykonywanej czynności i pomyślała o Ashley, która właśnie była w drodze do Holmes Chapel. Cholernie się o nią martwiła i miała wyrzuty sumienia, ponieważ uważała, że mogła wcześniej zauważyć chorobę niebieskookiej. Jak by tego było mało kilkanaście minut wcześniej dzwoniła ich mama, której musiała skłamać, że wszystko jest u nich w jak najlepszym porządku. Świat jej się walił, a ona nie wiedziała co ma robić. Potrzebowała rady, ale nie była w stanie rozmawiać z nikim o swoich problemach.
-Kurwa mać- mruknęła, gdy przez nieuwagę przecięła sobie palca. Krew zaczęła spływać po jej dłoni, a ona ze złości rzuciła nożem, który uderzył w kubek Ashley pozostawiony przez szatynkę po porannym śniadaniu. Naczynie spadło na płytki i rozpadło się na malutkie kawałki, a dziewczyna kucnęła przy nim i przez łzy zaczęła je zbierać. W końcu nie wytrzymała. Z jej ust wydobył się jęk rozpaczy, a ona oparła się o szafkę, podciągnęła kolana pod brodę i oparła ją na nich. Jej płonące zielone tęczówki skrzyły się za zasłoną łez. Zacisnęła zęby, starając się powstrzymać wstrząsające nią łkanie, ale to tylko pogarszało sytuację. Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i usłyszała:
-Lily, wróciłem!
Zayn, przemknęło jej przez myśl.
-Chłopcy pojechali jeszcze po pieczywo, bo w supermarkecie nie było. Gdzie jesteś?
Chciała go zawołać jednak z jej gardła wydobył się jedynie cichy jęk.
-Lilianeee!- Zawołał brunet przeciągając końcówkę imienia.- Nie baw się ze mną w chowanego, dobrze wiesz, że za tym nie przepadam.
Jestem w kuchni, Zayn. Znajdź mnie, błagam. 
-Jeśli zaraz się nie... MATKO, LIL!- Krzyknął wchodząc do pomieszczenia. Rzucił zakupy na podłogę i podbiegł do dziewczyny, upadając naprzeciw niej.- Coś ty zrobiła do cholery?!
-T-to nie j-ja. To ten p-pieprzony kubek, ja n-naprawdę nie chciałam- wyjąkała przez łzy spadające na jej usta. Chłopak delikatnie wziął do ręki dłoń szatynki i przyjrzał się jej krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
-Gdzie jest apteczka?- spytał podnosząc się z ziemi.
-W szafce obok n-naczyń.
Zayn ruszył w tamtą stronę z zamiarem przeszukania półek. W końcu znalazł poszukiwaną przez siebie rzecz i rzucił ją na stół, a następnie wrócił do Lily.
-Musisz wstać kochanie. Chodź, pomogę ci- powiedział łapiąc ją za biodra. Delikatnie podniósł szatynkę po czym posadził ją na stole, który znajdował się zaraz za nim. Wyciągnął z apteczki wodę utlenioną, otworzył ją i obficie polał nią ranę dziewczyny na co ona zareagowała głośnym syknięciem. Wytarł pozostałości jałowym opatrunkiem i nakleił plaster.
-Lepiej?- Spytał zakładając opadający włos szatynki za ucho.
-Yhmy- kiwnęła potwierdzająco Lily pociągając nosem.
Zayn przycisnął usta do warg dziewczyny i skradł krótki pocałunek, a następnie przykładał je do każdej łzy spływającej po policzkach Liliane na co ona zareagowała cichym chichotem. Ułożyła głowę w zagłębieniu jego szyi, a dłonie złączyła na dole jego pleców.
-Co jest?
-Nie daję rady, Zayn. To wszystko mnie przerasta. Najpierw anoreksja, a teraz ta pieprzona bulimia. Przecież to jest dla niej wyrok! Ashley nie chce mnie słuchać, nawet nie myśli o leczeniu. Pogodziła się z tym, ale ja wciąż nie mogę i pewnie nie będę w stanie. Na dodatek dzwoniła mama, której musiałam skłamać i to jeszcze w tak poważnej sprawie. Po prostu mam tego wszystkiego dość, nie wiem co powinnam zrobić- odpowiedział Lily.
-Jedyne co może pomóc to rozmowa z nią. Może uda nam się ją przekonać, że powinna wybrać się na leczenie. Znaleźlibyśmy klinikę, która nie jest zbyt daleko od domu i postaralibyśmy się o pozwolenie na codzienne wizyty.
-Nie wiem czy to coś da. Ona już pogodziła się z tym, że... no wiesz. Nie jestem w stanie wypowiedzieć tego słowa.
-Przecież nie można się tak łatwo poddawać do cholery. Ma dla kogo żyć. Tyle przeszła, żeby być z Harrym, a teraz tak łatwo z tego rezygnuje. Nie rozumiem tego.
-Ja też nie. Pogadamy się z nią jak już wrócą z Holmes Chapel - odpowiedziała odsuwając się od chłopaka.
-Na długo pojechali?
-Ponoć na kilka dni.
-Okej. Co robimy na kolację?- Spytał pomagając szatynce zeskoczyć ze stołu.
-Właśnie byłam w trakcie krojenia cebuli, więc jeśli możesz to skończ tą robotę za mnie, bo ja mam już dość beczenia.
-Jak sobie życzysz- odpowiedział nisko się przy tym kłaniając, a następnie jęknął z bólu, gdy niespodziewanie dostał mokrą ścierką w głowę.
*****
-Mamo, już jesteśmy!- Zawołał Harry odkładając walizkę na podłogę. Zamknął za Ashley drzwi i zaświecił światło. Nagle w korytarzu pojawiła się brunetka, która w momencie znalazła się przy parze zakochanych. Wytarła mokre ręce w ścierkę, którą ze sobą przyniosła, a następnie zawiesiła ją na ramię i mocno przytuliła się do szatyna.-Nareszcie jesteście! Już myślałam, że będę musiała odgrzewać obiad. Złapała was burza?
-Nie, udało nam się jej uniknąć- odpowiedział Harry próbując delikatnie wyswobodzić się z uścisku matki.
-Ależ ty urosłeś, czym oni cię tam karmią, hmm?- Spytała spoglądając na syna.
-Mamo, daj spokój- odrzekł zawstydzony chłopak.- To jest Ashley, moja dziewczyna.
-Ashley? Ta Ashley, o której tyle mi opowiadałeś?
-Tak, właśnie ta. Możesz przestać mnie kompromitować?-Zapytał cicho z nadzieją, że Ash tego nie usłyszy.
-Przecież wcale tego nie robię! Każdy nastolatek rozmawia z mamą o dziewczynach- powiedziała do syna, a następnie dodała- Bardzo miło mi cię poznać kochanie.
-Wzajemnie proszę pani- odpowiedziała szatynka delikatnie się przy tym rumieniąc. Chciała wyciągnąć do kobiety rękę jednak ta niespodziewanie przyciągnęła ją do uścisku.
-Jejku, jaka ty jesteś chudziutka! Już ja cię dokarmię. Zapraszam na obiad!
***** 
Liliane właśnie skończyła pakować śmieci do pojemników, które znajdowały się obok bramy, gdy nagle pojawiła się koło niej grupka dziewczyn z telefonami w dłoniach. Zamierzała je zignorować i wrócić do domu jednak jedna z nich zabrała głos:
-To tutaj mieszka One Direction?
Lil udała, że nie usłyszała pytania. Dziewczyna ponownie się odezwała:
-Ej ty, ze śmieciami. Mówię do ciebie.
-Słucham?-Spytała Lily próbując powstrzymać falę złości przepływającą przez jej ciało. Otrzepała dłonie i spojrzała na stojącą przed nią wytapetowaną blondynkę.
-Pytam, czy mieszka tutaj One Direction?
-A widzisz, żeby któryś z członków tego zespołu stał koło mnie? Albo chodził po ogrodzie? Bo ja nie, a wzrok mam jeszcze dobry.
-Jechałam wczoraj tędy z tatą i widziałam jak razem z Niallem wchodzisz do domu- odezwała się brunetka stojąca obok wcześniej przemawiającej dziewczyny.
-Ha ha ha chciałabym, żeby tak było. A teraz was żegnam, szukajcie zaczepki gdzieś indziej.
-Nie ruszymy się stąd dopóki ich nie przyprowadzisz!
-Macie 10 minut, inaczej dzwonię po policję i to jej będziecie się tłumaczyć ze swojej głupoty. Narazie- odpowiedziała zdenerwowana Liliane odwracając się od tłumu zwariowanych nastolatek. Szybko przeszła przez podwórko, wspięła się po schodach i po wejściu do budynku trzasnęła drzwiami. Poszła do salonu, gdzie siedzieli jej przyjaciele i ze złością zapytała:
-Do cholery jasnej, skąd one wiedzą, gdzie mieszkacie?
-Kto?-Spytał zdezorientowany Liam.
-Wasze fanki! Spotkałam je przy bramie, gdy wyrzucałam śmieci. Jest tam ich chyba z dziesięć, każda ma w rękach telefon i jakieś notesiki z długopisami.
-Co mówiły?-Zadał pytanie Louis wstając przy tym z sofy z zamiarem podejścia do okna.
-Nawet nie waż się patrzeć przez okno- zagroziła mu Lily siadając na wolnym miejscu, które znajdowało się obok Nialla.
-Okej, okej- odpowiedział chłopak unosząc ręce w geście obronnym. Z powrotem zajął swoje miejsce i wziął do ręki garść popcornu.-Powiesz nam w końcu co mówiły?
-Pytały się czy tutaj mieszkacie, więc powiedziałam, że nie, a na to jedna z nich, że wczoraj tędy jechała i widziała jak wchodzę z Niallem do domu. Zażartowałam, że chciałabym, żeby tak było i kazałam im spadać. Zaczęły krzyczeć, że mam was tutaj przyprowadzić, bo inaczej się stąd nie ruszą. Zagroziłam im policją i poszłam do domu.
-Nie miałeś na głowie czapki?!-Krzyknął Zayn spoglądając na blondyna.
-Ściągnąłem ją zaraz przed drzwiami, poza tym było już ciemno, więc niemożliwe jest, żeby mnie rozpoznała!
-W takim razie ktoś musiał nas wydać. Przyznać się, kto puścił parę z ust?
-Chyba nie sądzisz, że któreś z nas mogło to zrobić, Zayn. Wyobraź sobie, że też lubimy ciszę i spokój- odpowiedział Louis pociągając łyk piwa stojącego na podłodze obok jego nogi.
-Może ktoś rozpoznał nas w sklepie, a potem za nami jechał- zaproponował Liam.
-Możliwe, świrów na tym świecie nie brakuje. W każdym bądź razie zabraniam wam dzisiaj wychodzić z domu czy nawet podchodzić do okien. Chyba, że chcecie mieć jutro pod bramką tłum gapiów.
***pamiętnik Ashley***
Wróciliśmy do domu. Harry wychowywał się w naprawdę ładnym miejscu. Zabrał mnie na kilka imprez, gdzie poznałam jego starych znajomych, jednak nie spędzaliśmy na nich dużo czasu. Po godzinie ciągnął mnie do domu, jakby wiedział, że nie mam siły utrzymać się na nogach. Pokazał mi cukiernie, w której pracował przed x factorem, a nawet przedstawił mnie Barbarze, swojej pracodawczyni, którą uwielbia. Wspaniała z niej kobieta. Zwiedziliśmy kilka miejsc, które najdłużej zachowały się w jego pamięci. Park, w którym nauczył się jeździć na rowerze czy staw, po którym jeździł na łyżwach. Ach, zapomniałabym o Anne i Gemmie. Anna, najwspanialsza mama na świecie. Nie żebym miała coś do swojej, po prostu widzę jak bardzo kocha swoje dzieci i robi wszystko, żeby byłe szczęśliwe. Z daleka widać tą dumę, która bije od niej, gdy słucha jak Harry opowiada o koncertach czy spotkaniach z fanami. Cieszę się, że mogłam ją poznać. Gemma, zwariowana siostra, która trochę przypomina mi moją ha ha. Jest tak samo uparta jak Lily, ale zawsze kieruje się dobrem innych. Pokazała mi kompromitujące (wg mojego chłopaka oczywiście) zdjęcia Hazzy z dzieciństwa, był takim słodkim bobasem! Szkoda, że już nigdy się z nimi nie spotkam. 
***** 
Chłopcy zaproponowali nam pójście na imprezę, ale Harry odmówił, tłumacząc się swoim złym samopoczuciem. Dobrze wiem, że nic mu nie jest, a fakt, że skłamał, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że martwi się o mnie i nie chce, żebym się przemęczała. Mówiłam już jak bardzo go kocham?
*****
Tak bardzo nie chcę ich ranić, a czuję, że już za niedługo TO się stanie. Powinnam się bać?
***** 
Kolejny dzień spędzony w salonie przed telewizorem. Pod kocem, przytulona do jego ciepłego ciała. To już niebo?
*****
Nienawidzę się za te napady głodu, które potem pokutuję przyklejona do muszli klozetowej. 
***** 
Mam coraz mniej sił. Widzę jak wszyscy się o mnie martwią i próbują wskrzesić we mnie chęć do życia i leczenia się. Nie wiedzą, że jest już za późno?
*****
Chyba żałuję, że nie zgodziłam się na leczenie. Mogłam choć trochę przedłużyć swoje żywota. Niby szpital jest kiepskim miejscem na śmierć, ale z drugiej strony, jakie miejsce jest dobre, by umierać? 
***** 
Harry. Śmierć. Harry. Śmierć. Harry. Śmierć. To jedyne o czym myślę w ciągu kilku ostatnich dni.
*****
To już czas? 
*****
Tak strasznie cię przepraszam, Harry. Chciałam być twoim małym planem na przyszłość. Drobną kobietą, którą wielbiłbyś nad życie. Oczkiem w głowie, któremu zawsze zapewniałbyś bezpieczeństwo. Czasem wściekłą osobą, którą potrząsnąłbyś mocno za ramiona i szepnął "wyluzuj i tak cię kocham". Chciałam żyć z tobą wiecznie i każdego dnia móc kochać cię bardziej.
***** 
Jeśli powiem, że nie chcę umierać, wyjdę na tchórza?
*****
Rozmawiałam dzisiaj z mamą. Powiedziałam jej, że bardzo ją kocham, a ona chyba poczuła, że coś jest nie tak, bo gdy się rozłączała, słyszałam jak zaczyna płakać. Mam nadzieję, że nie zobaczę swojego pogrzebu z góry. Nie chcę widzieć jak rodzina i przyjaciele za mną płaczą, nie jestem tego warta.
*****
Louis jest chyba jedyną osobą, która potrafi mnie rozśmieszyć w nawet tak beznadziejnej sytuacji, w jakiej się teraz znajduję. 
*****
Dobrze, że Liam panuje nad wszystkim i wszystkimi.
*****
Mam nadzieję, że Zayn pomoże Liliane przetrwać te najgorsze chwile. Widzę jak bardzo ją kocha, wystarczy popatrzeć w jego oczy. 
***** 
Chłopcy urządzili wczoraj konkurs na najmocniejszą głowę. Niall nawet się nie chwiał, gdy reszta już dawno odleciała. Będzie mi tego brakowało. 
*****
Harry kochanie, przestań płakać. Ciesz się, że jeszcze mnie masz.
*****
Chcę już odejść. 
*****
Nie daję rady.
*****
Przepraszam was.
*****
Boję się, Harry. Będziesz przy mnie, gdy nadejdzie ta chwila?
*****
Kocham cię, Harry.



~Ja też cię kocham, Ashley.

********** 
Nadszedł dzień(w sumie to jest wieczór), w którym śmiało mogę powiedzieć, że możecie mnie zabić. Na rozdział czekaliście ponad 2 miesiące + treść jest, że tak powiem, do dupy + zakończenie smutne (?) ale w sumie to właśnie takie planowałam. Nie wiem co mogłabym powiedzieć. Przed nami jeszcze EPILOG. Tak ludzie, EPILOG. Jeszcze mnie nie opuszczajcie, okej? Tęsknie za waszymi komentarzami i kontaktem z wami, odezwijcie się czasem do mnie. Na gadu za często mnie nie ma, ale zawsze zostaje twitter. Podam wam nazwę mojego konta, jeśli będziecie chcieli :) Bardzo chciałabym znać wasze opinie na temat tego rozdziału i ogólnie całego opowiadania. Gdyby ktoś jeszcze czegoś nie zrozumiał to proszę śmiało pytać. Nie wiem kiedy dodam EPILOG (nie wiem czemu używam tutaj caps locka, chyba lubię to słowo lol). Będzie on odrobinę inny (?) i pewnie trochę czasu zajmie mi pisanie go. Na pewno postaram się go dodać przed końcem wakacji hahaha BŁAGAM, ZOSTAWCIE JAKIŚ KOMENTARZ (jestem zdesperowana okej). 
KOCHAM WAS XX
PRZYPOMINAM O WCIĄŻ TRWAJĄCYM CHARACTER ASKS

9 komentarzy:

  1. OMG OMG OMG JA PIERDOLĘ JAKI SAJGON! CO TY ZROBIŁAŚ MOJEJ ASHLEY?! ;_______________________________________________________________________; JEBŁAŚ SMUTNE ZAKOŃCZENIE A JA NIE ZNOSZĘ SMUTNYCH ZAKOŃCZEŃ I JEST MI CHOLERNIE SMUTNO. *ranisz mnie ;(* btw. rozdział nie jest 'do dupy' lol
    czekam na nexta.. ostatniego.. ;________________________________________; /@turnmyswagbro

    OdpowiedzUsuń
  2. wow genialne! czyli ashley umarla? ...

    OdpowiedzUsuń
  3. nie, nie, nie
    Ashley !!! Dlaczego ?!
    nie wierzę, mała bidulka...
    rozdział bardzo ciekawy, ale smutny ;(
    Lily i Zayn są tacy słodcy ;* , a chłopcy zabawni ; D
    nie chcę byś kończyla ! ;(
    będę tęsknila za tym opowiadaniem, ale jak będziesz pisała nowe, to również przeczytam ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże........ pisałam komentarz taki strasznie sługi a on w ogóle się nie dodał :( Wpadłam zobaczyć, czy na pewno jest bo chciałaś żebyśmy pisali komentarze, a tu nie ma :(
    Chciałabym, żebyś wiedziała, że rozdział strasznie mi się podobał, bez względu na tak smutny koniec. Szkoda, że tak się skończyło ale warto było czytać :)
    Będziesz pisać następne opowiadanie..? Jeśli tak.. to proszę, wesołe zakończenie :) Być może to dla Ciebie trudne, ale na pewno potrafisz !
    Nie załamuj się, jeszcze nie wszyscy zapomnieli o tym blogu.
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy zacznę jakieś nowe opowiadanie, ponieważ kompletnie brak mi pomysłów. Poza tym nie widzę chętnych do czytania i komentowania, więc nie ma to zbytniego sensu. Dziękuję za miłe słowa x

      Usuń
  5. Nie za często komentuję, jeśli w ogóle, i strasznie za to przepraszam, ale jakoś tak wyszło. W każdym razie bardzo lubię to czytać i mam nadzieję, że jednak napiszesz ten epilog, w końcu doszłaś już tak daleko, trzeba by to jakoś dokończyć, bo jak to tak bez końca? ;) Czekam na epilog i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebiście ,zajebiście brak słów :)

    http://london-love-adventure-1d.blogspot.com/
    http://koffyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń