Translate

piątek, 13 lipca 2012

Piąty


"No tak, pewnie. I teraz się zgodzisz, tak? Niech cię szlag trafi, ty mała szatyneczko"- pomyślała w duchu Lily.
-Hmm, ja jestem na tak- usłyszała z ust Ashley.
"Cholera jasna"-spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się sztucznie.
-Co ty na to Lily?- spytał Louis
-A co mogę teraz powiedzieć? Muszę się zgodzić-wymruczała.
Po pomieszczeniu rozległy się okrzyki radości, Harry zaczął nawet bić brawa. Wszyscy patrzyli na niego jak na idiotę, ale nie przeszkadzało mu to.
-Ale mam ultimatum-przerwała im Lily.- Jutro wieczorem organizujemy imprezę i macie nam pomóc w przygotowaniach.
-Tak jest pani kapitan!- zaśmiał się Zayn
-No i bardzo dobrze- odpowiedziała lekko się uśmiechając. Dochodziła do wniosku, że chłopcy rzeczywiście zachowują się bardzo normalnie jak na gwiazdy tego formatu, ale to nie znaczyło, że chciała się z nimi przyjaźnić. Nadal irytowała ją ta cała szopka wokół nich. Często słyszała nazwę One Direction w radiu czy telewizji. Na same te słowa miała odruch wymiotny, już wystarczająco miała ich na co dzień. Kiedy o tym pomyślała aż dreszcz ja przeszedł. Nie cieszyła się, że spędzi z nimi więcej czasu, po prostu czuła, że to najprawdopodobniej będzie jedyny wyjazd w te wakacje. Zaczęła rozważać wszystkie za i przeciw, lecz wiedziała, że klamka zapadła, decyzja została podjęta i nie wypadałoby jej odwracać.Wrócili więc do spożywania posiłku.
Następnego dnia dziewczyny podzieliły się obowiązkami. Każda z nich miała sobie wziąć dwóch chłopców, ponieważ Liam zdecydował się zostać. Ashley wybrała Harry'ego i Louis'a, a Lily Zayn'a i Niall'a. Pierwsza grupa miała skombinować alkohol i używki, ponieważ Lou był najstarszy a Harry wyglądał bardzo dojrzało. Inni postanowili kupić przekąski i załatwić muzykę.
-A ty nie jesteś przypadkiem za młoda na takie rzeczy?- rzucił Harry spoglądając na Ashley. Dziewczyna uśmiechnęła się, spojrzała na niego zalotnie i delikatnie trąciła w ramię.
-Ty się o mnie nie martw.
-Właśnie się martwię- odpowiedział. Dziewczyna spuściła głowę i uśmiechnęła się do siebie. Chciała go traktować jak zwykłego kolegę, co najwyżej przyjaciela. Ale czy o zwykłym koledze chce się wiedzieć każdą najdrobniejszą rzecz? Czy ze zwykłym kolegą chce się spędzać każdą wolną chwilę? Czy o zwykłego kolegę jest się zazdrosnym? Czy o potencjalnym przyjacielu myśli się przed snem i zaraz po obudzeniu? I co najważniejsze, czy na samą myśl o kimś do kogo niby nic się nie czuje, ma się motylki w brzuchu? Dziewczyna zamyśliła się chwilę.
-Nie bój się, przecież nikomu nic nie powiemy.- rzucił Louis
-Ale o co chodzi?
-Ty, jak ona tak codziennie odlatuje to ciekawe jak będzie się zachowywać po narkotykach- Harry nabijał się z dziewczyny a po chwili dołączył się do niego Louis. Ashley przyspieszyła i wyprzedziła chłopaków.
-Ej! Spokojnie, tylko sobie jaja robimy!- krzyknął Lou.
-Dobra, nie ma sprawy- rzuciła przez ramię machając ręką- Za chwilę wrócę, spotkamy się w parku za godzinę.
Dziewczyna ruszyła w stronę osiedla.Nawet nie zauważyła kiedy się zachmurzyło i zaczęło padać.
"No tak, deszcz w wakacje. Idealnie" pomyślała zapinając bluzę i narzucając na głowę kaptur. Włożyła ręce w kieszeń, spuściła głowę w dól i ruszyła dalej. Minęła plac zabaw, z którego uciekały dzieci i ich opiekuni. Nawet by nie pomyślała, że aż tak się rozpada. Ludzie z parasolami (lub bez) wszędzie szukali schronienia, a szatynka zastanawiała się tylko gdzie schowają się Harry i Louis. Przecież nie znają tej okolicy. Jakoś dadzą sobie radę.
Weszła w ciemny korytarz, który z powodu braku słońca i zachmurzonego nieba był ciemniejszy niż zwykle. W oddali widziała już dwóch chłopaków w bluzach palących papierosa. Ściągnęła kaptur, wzięła głęboki oddech i ruszyła w ich stronę. Już kilka razy kupowała narkotyki, ale jeszcze nigdy nie robiła tego sama. Zawsze ktoś stał na czatach, lub był razem z nią. Tym razem nie chciała by ktokolwiek dowiedział się co kupiła. Miała zamiar całkowicie odlecieć na imprezie, po prostu tego potrzebowała. Nie obchodziły jej skutki. Była już coraz bliżej, sięgnęła do kieszeni po pieniądze i uśmiechnęła się nieśmiało do mężczyzn.
-Masz kasę?- spytał jeden z nich wyrzucając papierosa. Dziewczyna podała mu banknoty unikając kontaktu wzrokowego.
-Hej hej hej.- drugi chłopak złapał ją za podbródek i uniósł jej głowę do góry- W sumie nie potrzebujemy kasy. Możesz nam się inaczej odwdzięczyć- uśmiechnął się bezczelnie i przyciągnął ją do siebie. Ashley poczuła się niebezpiecznie
-Ekhm, nie.- Pokręciła głową wydostając się z objęć chłopaka.
-Poczekaj chwilę- Dotknął jej ramienia i przybliżył do niej swoją twarz. Szatynka wyczuła od niego zapach alkoholu. Już wtedy wiedziała, że lepiej będzie jeśli ucieknie. Nagle Ashley poczuła usta obcego chłopaka na swojej skórze. Przeszedł ją dreszcz. Szybko wyrwała mu torebkę z proszkiem z ręki i pobiegła w stronę wyjścia.
-Jeszcze kiedyś się zabawimy, spokojnie!- usłyszała za sobą.
"Już nigdy nie idę sama" krzywiła się na samą myśl co mogłoby się wydarzyć, gdyby wtedy nie zwiała. Deszcz przestał padać, ale nadal było zimno. Ash doszła do parku na umówioną godzinę, na jednej z mokrych ławek czekali już na nią Lou i Harry. Na ich widok szybko schowała zdobycz do kieszeni.
-A co tam masz?- Louis objął ją od tyłu i uśmiechnął się.
-Nic- odpowiedziała pospiesznie- To co, idziemy?
-Alkohol już kupiliśmy- powiedział Harry wskazując na trzy siatki pełne piw, wódki i napojów do przepicia.
-O, to w takim razie zostały nam tylko...
-Narkotyki.
-No właśnie. Chodźmy- Ashley już kierowała się w stronę ulicy kiedy ktoś złapał ją za rękę.
-Ash, wolałbym żebyś nic nie brała- Harry przybliżył się do niej. Jego twarz była tylko kilka centymetrów od jej twarzy. Widziała w jego oczach, że naprawdę się zmartwił. Jeszcze nie wiedział co dziewczyna planuje na ten wieczór.
-Nie bój się, nic mi nie będzie. Już wiele razy tak robiłam- odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.
-Jesteś pewna?
-Tak, chodźmy już, bo się nie wyrobimy.
** w tym samym czasie **
-O której robicie tą imprezę?- spytał Niall
-Pierwsze osoby mają przyjść coś koło 19, a co?
-Nic, tak pytam. Nie mamy za wiele czasu. A kto będzie?
-Większość osób, które już poznaliście na pizzy.
-Nina?
-Ymm, czemu akurat o nią pytasz?
-Chłopcy się ucieszą- uśmiechnął się i niezręcznie podrapał się po głowie.
Lily przewróciła oczami i pokręciła głową.
-Idźcie już do samochodu- powiedziała do Nialla i Zayna zabierając kluczyki z kuchennej lady. Przy stole siedział Liam, był trochę przygnębiony. Pomimo to, że Lily prawie wcale z nim nie rozmawiała postanowiła spytać co mu jest.
-Liam...
-Tak?
-Wszystko okej?
-Pewnie- przejechał dłonią po twarzy i głęboko odetchnął.
-Wiesz, tak nie zachowuje się człowiek, któremu nic nie jest- zaśmiała się dziewczyna. Liam odwzajemnił uśmiech.
-Wszystko w jak najlepszym porządku, serio. Leć już, bo chłopcy ci gdzieś uciekną- puścił jej oko. Lily pożegnała się i ruszyła w stronę auta. Po kilkunastu minutach byli już na miejscu. Zayn nie odzywał się całą drogę, natomiast Niall gadał jak nakręcony. Dziewczyna kilka razy powstrzymywała się by nie złapać z torebkę i pacnąć go nią w głowę. Opowiadał o wszystkim, o pierwszym dniu spędzonym z chłopcami, o pierwszym prawdziwym koncercie. Obydwoje z Zaynem wiedzieli, że były to dla blondyna wielkie przeżycia, ale to wszystko kręciło się wokół ich kariery, od której Zayn chociaż na chwilę chciał odpocząć, a Lily przestać słuchać. Dlatego kiedy samochód wreszcie stanął wszyscy odetchnęli. Niall poleciał po koszyk zostawiając dwójkę samą.
-Eh, Niall to taka pepla- Zayn postanowił przerwać niezręczną ciszę.
-Ta- rzuciła szybko dziewczyna rozglądając się po wystawach.
-Na próbach ciężko z nim wytrzymać- zaśmiał się nieśmiało. Lily spojrzała na niego, uśmiechnęła się i poszła dalej. Po chwili dołączył do nich Niall.
-Skoczę po jakieś paluszki a wy idźcie po chipsy- powiedziała dziewczyna. Zayn spojrzał przez ramię czy szatynka oddaliła się wystarczająco daleko by nic nie słyszeć. Kiedy zniknęła mu z pola widzenia zwrócił się do Nialla
-Stary, wystopuj trochę.
-O co ci chodzi?- powiedział blondynek sprawdzając cenę chrupek
-Zanudzasz ją tymi swoimi opowieściami. Jeszcze za mało nas nie lubi?
-Ale przecież...
-Nie ma ale. Przez całą drogę pieprzysz jakieś głupoty "One Direction to, One Direction tamto". Myślisz, że jej się chce słuchać tego wszystkiego? Już wystarczająco dużo nas jest w mediach.
-Ojej, przepraszam- powiedział cicho Niall.
-Dobra, już zapomnij. Tylko lepiej pogadaj z nią o czymś innym, zainteresuj się nią.
-A czemu ty nie możesz tego zrobić?
-Bo ona kurwa nie chce ze mną rozmawiać- Zayn popchnął koszyk i ruszył w kierunku kas. Wyszedł na zewnątrz by zapalić papierosa i tam czekał na resztę.
-Gdzie Zayn?- spytała Lily wkładając produkty do koszyka.
-Umm, poszedł się przewietrzyć.
-Dlaczego tak nagle? Pokłóciliście się?
-Nie- powiedział, szybko zmieniając temat- Chodźmy już. Dwójka szybko zrobiła zakupy. Kiedy wyszli przed supermarket nigdzie nie widzieli Zayna.
-Gdzie on znowu polazł, cholera jasna- powiedziała zdenerwowana dziewczyna szukając kluczyków w torebce.
-Spoko, za chwilę do niego zadzwonię.
-Powiedz mu, że jeżeli nie przyjdzie tu za pięć minut będzie wracał do domu na nogach i mało mnie obchodzi czy zdąży na imprezę!
-Wyluzuj- Niall próbował ją uspokoić. Wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer przyjaciela.
~
-Gdzie ty jesteś?
-Niedaleko, a co? Już jedziecie?
-Ta, Lily jest strasznie wkurzona, przyjeżdżaj szybko
-Spieprzaj, nie idę.
-Tak? Okej.
~
-Zayn powiedział żeby na niego nie czekać- Niall chciał kryć kumpla.
-I bardzo dobrze. Jednego lamusa mniej- wymamrotała dziewczyna.
-Słucham?!- blondyn udawał, że nie słyszał wcześniejszego zdania.
-Zapomnij.Wsiadaj- powiedziała odpalając papierosa.
-Palisz?
-A nie widać?- rzuciła chamsko.
Niall nie odpowiedział. Obrócił głowę w stronę okna, włożył do uszu słuchawki i zamknął oczy. Bardzo wziął do siebie słowa Malika. A jeszcze ta cała sytuacja z jego zniknięciem. To było dla niego zbyt dziwne i przygnębiające, a przecież tak bardzo chciał dobrze się bawić tego wieczoru.

Kilkadziesiąt minut po godzinie osiemnastej rozległ się dźwięk dzwonku do drzwi.
-Otworzę!- krzyknęła Ashley. Ubrała się w jasne dżinsy rurki i dłuższą, białą, i przewiewną koszulkę na ramiączkach z nadrukiem. Włosy uczesała w niesfornego kucyka a kilka kosmyków upięła luźno wsuwkami. W progu stała cała grupka jej znajomych. Dziewczyny przeważnie były ubrane luźno, w t-shirty i szorty lub dżinsy, natomiast chłopcy założyli przewiewne koszule i luźne spodnie za kolano.
-No siema!- wszyscy krzyknęli stojąc w progu.
-Hej! Wchodźcie! Mam nadzieję, że wzięliście jakieś płyty, bo nasz DJ Malik gdzieś zniknął i do tej pory nie wrócił- zaśmiała się Ash wpuszczając do środka przyjaciół.
-Pewnie- odpowiedziała Caroline podając jej plastikowe opakowania.
-Dzięki- szepnęła szatynka podając je Harry'emu, który właśnie zszedł na dół. Chłopak wyglądał nieziemsko. Biała koszula, lekko rozpięta u góry, idealnie podkreślała jego ciemne, kręcone włosy. Do tego założył beżowe spodnie chinos. Przywitał gości swoim rozbrajającym, ciepłym i bielutkim uśmiechem. Mina jednak mu zrzedła kiedy nie ujrzał jednej osoby. Tej, na której towarzystwie najbardziej mu zależało. Ash zauważyła to. Podeszła do niego i wyszeptała na ucho: "Przyjdzie, nie wiedziałam, że aż tak się za nią stęskniłeś" nawet na niego nie spoglądając. Po prostu, po wypowiedzeniu tych słów ruszyła do kuchni. Nie obróciła się, nie spojrzała na nikogo. Nalała sobie wody do szklanki i usiadła przy stole. Po chwili Hazza stanął w drzwiach. Zobaczyła go kątem oka, ale udawała, że nie wie, że tu jest. Czekała na jego ruch. Chłopak głośno westchnął, chciał do niej podejść, lecz w ostatniej chwili zrezygnował. Nie wiedział nawet co miałby jej wtedy powiedzieć. Że to wcale nie tak, że Nina mu się nie podoba? Przecież mu się podoba. Ale sam nie wiem na kim mu bardziej zależy. Chciałby jej powiedzieć, że Ash wydaje się być zbyt niedostępna dla niego, a Nina jest po prostu łatwiejsza do zdobycia. Ale nie wiedział jak zareaguje. Dlatego wolał z tym jeszcze poczekać.
Nagle w całym domu rozległa się głośna muzyka, słychać było rozmowy i śmiechy. Do czasu aż Ashley wróciła do salonu przybyło jeszcze kilka osób, w efekcie czego było dosyć tłoczno. Dziewczyna przecisnęła się pomiędzy wszystkimi i podeszła do Nialla.
-Gdzie Lily?- krzyknęła, ale muzyka zagłuszała jej głos
-Słucham?- Niall nachylił się bliżej by lepiej usłyszeć. Ash machnęła ręką i ruszyła na górę, do pokoju dziewczyny. Zapukała do drzwi i czekała na odpowiedź. Nagle jej oczom ukazała się jej siostra, w pięknej czarnej sukience przed kolano. Włosy miała delikatnie pofalowane a do tego zrobiła sobie piękny makijaż.
-Wow, siora. Dla kogo to?
-Dla nikogo, przecież jest impreza, nie? Przynajmniej dzisiaj chcę się dobrze bawić. A tak przy okazji, Malik już wrócił?
-Właśnie nie. A co, martwisz się o niego?- szatynka uśmiechnęła się zalotnie.
-No, bardzo- odpowiedziała sarkastycznie Lily.

Zabawa trwała w najlepsze. Alkohol lał się strumieniami, wszyscy byli już lekko wstawieni. Nadszedł czas na narkotyki. Ashley trochę bała się mieszać wódki z używkami, ale jednak się zdecydowała. Znajomi dziewczyn przynieśli coś do wciągania i palenia. Każdy spróbował wszystkiego. W powietrzu unosił się dym z papierosów, na podłodze leżeli całujące się pary i ludzie, którzy mieli już za dużo alkoholu we krwi. Ashley czuła się świetnie. Pomimo, ze kręciło jej się w głowie, chciało jej się wymiotować, a mocne basy sprawiały, że serce uderzało jej do gardła, nie mogła wyobrazić sobie lepszego stanu niż ten, w którym się teraz znajdowała. Położyła się na ziemi obok swojej siostry. Obie zaczęły się śmiać, tak po prostu, z niczego. Gadały jakieś głupoty, potem Lily poszła z jakimś chłopakiem do kuchni. Nikt wolał nie wnikać co tam robili. Ash chodziła z drinkiem pośród ludzi, aż trafiła na Louisa.
-Ej, dobrze się czujesz?- spytał chłopak
Dziewczyna zaczęła się już trochę zataczać, przyłożyła kieliszek do głowy i zaczęła kołysać się w rytmie muzyki. Szatyn objął ją w pasie i zaczęli tańczyć. Przejeżdżał swoją dłonią po jej plecach, bawił się jej włosami a dziewczynie się to podobało. Nie obchodziło jej co właśnie robi ze swoim przyjacielem, chciała po prostu zaszaleć. Louis wziął ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę kanapy. Kiedy chcieli się na niej położyć zobaczyli, że jest już zajęta. Ashley pomimo to, że ciężko było cokolwiek zobaczyć pośród dymu i migających świateł, zorientowała się, że jest to Harry z jakąś dziewczyną. Nie chciała wiedzieć z jaką, nawet jej to nie obchodziło. Po prostu chciała się teraz całkowicie zatracić.

Następnego dnia Louis wstał jako pierwszy. Przeczesał włosy i spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę 11.47. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swojej nodze. Podniósł głowę i zobaczył, że leży na podłodze pośród większości osób z imprezy. Obok niego leżała Ashley. Miała poczochrane włosy, rozmazany makijaż i trochę podartą koszulkę. Chłopak delikatnie wstał z ziemi a zaraz z pierwszym krokiem poczuł okropny ból głowy. Poszedł do kuchni by napić się wody.
-Dzień dobry- usłyszał głos Lily za sobą. Dziewczyna wyglądała bardzo podobnie do swojej siostry.
-Potargane włosy to chyba u dziewczyn normalka po takich imprezach, hm?- zażartował biorąc kilka łyków. Lily ubrana była w za dużą męską koszulkę i majtki. Lou postanowił wrócić do salonu. Rozglądnął się dookoła. Pobite kieliszki, zdewastowany salon. Szczęściarze zwisali z kanapy i foteli, natomiast ci, którzy mieli mniej szczęścia spali na podłodze. W kącie zauważył swojego przyjaciela opartego o ścianę. Na nim wisiała jakaś dziewczyna. Tym razem Louis wiedział kto to jest. To była Nina. Wtulona w Hazze słodko sobie spała. Chłopak również ją obejmował. Brunet postanowił coś z tym zrobić, nie mógł pozwolić żeby Ash zobaczyła ich oboje w takim stanie.
-Wstawaj- trącił dziewczynę w ramię. W odpowiedzi usłyszał tylko mamrotanie.- Nina wstawaj w tej chwili!
Blondynka otworzyła oczy i ze zdziwieniem wpatrywała się w Louisa.
-Czego chcesz do cholery?!
-Odczep się od Harry'ego.
-Śpię, nie widzisz? I on też śpi. Daj nam spokój.- odpowiedziała wracając do poprzedniej pozycji.
Chłopak usłyszał, że ktoś się budzi. Spojrzał prze ramię. Ashley powoli się podnosiła. Pewnie czuła się tak samo jak jej przyjaciel zaraz po obudzeniu.
-Ash! Siemka! Dobrze spałaś?- podbiegł do niej zasłaniając widok za sobą.
-To pytanie retoryczne?- przejechała dłonią po twarzy i włosach.- O matko, co tu robią ci ludzie?
-yy, śpią. Chodźmy do kuchni coś zjeść.
-Nie, muszę znaleźć drugiego buta, chyba jest gdzieś w kącie.
-Poczekaj przyniosę ci.
-Dam sobie radę.
-Ale naprawdę, idź już do kuchni.- złapał ją za ramiona.
-Louis- wyprzedziła go- serio, potrafię sama sob-
Nastała cisza.
-Miałaś tego nie widzieć- wyszeptał Louis.
**********
Chciałyśmy bardzo przeprosić za naszą długą nieobecność na blogu. Musiałyśmy zająć się poprawianiem ocen, a potem zapomniałyśmy hasła i nie mogłyśmy się zalogować. Na szczęście wszystko jest już w porządku. Mamy nadzieję, że nie będziecie się długo na nas gniewać. Następny rozdział z pewnością pojawi się dużo wcześniej. Jak już pewnie zauważyłyście mamy nowy nagłówek, za którego wykonanie bardzo dziękujemy http://www.facebook.com/BloodyAnnProductions Zachęcamy do komentowania i obserwowania bloga :)
(jeśli chcecie być informowane o nowych rozdziałach podajcie nazwy swoich twitterów w komentarzach)