Translate

wtorek, 17 kwietnia 2012

Trzeci

-Przepraszam- wyszeptała Lily i sięgnęła po widelca. Rozejrzała się po twarzach wszystkich, byli zdziwieni i patrzyli się na nią jak na idiotkę.- Boże, co?! Nikt nigdy nie widział jak widelec upada na ziemie- powiedziała podirytowana i wyszła z pokoju.
Nastała cisza. Ashley spojrzała na mamę pytającym wzrokiem. Vicky nie wiedziała jak ma się zachować, po twarzach chłopców można było zauważyć, że nie są zadowoleni z reakcji Lily. Każdy z nich miał spuszczoną głowę, jedynie Ash spojrzała na sufit i głośno westchnęła.
-To jak będzie?
-Umm, to chyba nie będzie najlepszy pomysł...- zaczął Liam
-To jest bardzo dobry pomysł. Jeżeli chodzi o Lily, nie przejmujcie się nią. Musi was lepiej poznać i wszystko będzie okej- uśmiechnęła się Vicky
-Właśnie, że nie. Słuchajcie, nie chcemy wam robić przykrości, ale nawet ślepy zauważy, że ona za nami nie przepada i wątpię czy kiedykolwiek zacznie. Plus, Vicky ciężko pracuje, jeżeli miałaby mieć na głowie jeszcze nas... To by był za duży kłopot- powiedział Louis.
Chłopcy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Chyba pierwszy raz Lou, ich wesoły, ciągle żartujący Lou był taki poważny. Ashley spojrzała na niego znaczącym wzrokiem.
-Lou, my mówimy całkiem serio. Dotąd nie miałyśmy żadnych chłopców w domu, więc taka odmiana dobrze nam zrobi- powiedziała cicho.
-Ale my nie jesteśmy bezdomni- zaśmiał się.
-To nie dlatego... Proszę- powiedziała błagalnym tonem szatynka.
-Zastanowimy się- wtrącił się Harry.
-No to dobrze- uśmiechnęła się Ashley na co Hazz odpowiedział tym samym. Dziewczyna zaczęła zbierać naczynia po skończonym posiłku
-Daj, pomogę ci- chłopak zabrał talerz swój i Zayna, który siedział obok. Podszedł do szatynki i stanął przed nią bardzo blisko, sięgając po naczynia, które trzymała w ręce. Spojrzał jej głęboko w oczy i uśmiechnął się szeroko. Ashley wpatrywała się w niego przez chwilę. Miał takie piękne oczy, że ciężko było od nich oderwać wzrok. A dodatkowo kiedy Harry się uśmiechał jego oczy szkliły się i błyszczały. Kiedy dziewczyna już myślała, że zdoła wyrwać się z "pola magnetycznego" chłopaka, znajdywała w nim coś co nie pozwalało jej odejść. "Uspokój się i przestań się na niego gapić."-powtarzała w myślach. Pomimo wszystko przyglądała się jego twarzy z ogromną ciekawością. Stwierdziła, że nie czuła się tak wcześniej. Niby nie była w nim zauroczona, przynajmniej jeszcze nie, ale coś okropnie ją do niego ciągnęło... Chociaż wiedziała, że nie powinno. W końcu opamiętała się i odwróciła wzrok. Uśmiechnęła się do siebie i założyła za ucho kosmyk włosów, które opadały jej na twarz. Harry znów posłał jej swój piękny uśmiech i zaniósł naczynia do kuchni. Dziewczyna wróciła do stołu i usiadła obok Louisa. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko.
-Coś jest na rzeczy?- spytał dociekliwie
-Słucham?-zaśmiała się
-Widzę jak na niego patrzysz.
-To nie tak, serio. Po prostu...-nie dokończyła. Nie potrafiła. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Kiedy była obok Harrego czuła się dziwnie. Niby ją pociągał, ale w środku czuła dziwne uczucie, które mówiło jej, żeby tym razem odpuściła. Louis wiedział o co chodzi, pomimo to, że nie znali się tylko kilka dni zdążył zauważyć jak Ashley zachowuje się w niektórych sytuacjach.
-Okej, jak chcesz.- chłopak postanowił nie męczyć jej dłużej. Rozejrzał się po jadalni. Lubił oglądać wnętrza, to była jakby jego ukryta pasja, o której sam do końca nie był przekonany. Już od małego interesował się każdą formą sztuki. Od śpiewania do architektury. Wyobrażał sobie jak inaczej mogłoby wyglądać to mieszkanie, co można by było ulepszyć.. I w jego wyobraźni wyglądało to całkiem nieźle. W tym samym momencie przypomniał sobie o talencie Ashley.- Ej, pokaż mi swoje rysunki, co?
-Nie ma opcji!- powiedziała uśmiechając się.
-No weeeeź. Ja ci pokażę jak śpiewam.
-Ja wiem jak śpiewasz, haha. Louis, nie.
-Ashley tak. Chodź, idziemy- wstał od stołu i wziął ją za rękę. W tej samej chwili Harry wszedł do jadalni
-Oo, gdzie się wybierasz?- powiedział na widok swojego przyjaciela.
-A takie tam- szybko rzucił Lou ciągnąc za sobą Ashley. Kiedy Hazza zobaczył ją, otworzył szeroko oczy. Dziewczyna niewinnie uśmiechnęła się, wzruszyła ramionami, po czym pognała za Louisem na górę.
-Z tego co kojarzę to mój pokój jest w drugą stronę- uśmiechnęła się.
-Serio? Nie zauważyłem- strzelił głupią minę.- No to prowadź.
Ashley spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem i poszła w stronę swojej sypialni. Stanęli przed dużymi brązowymi drzwiami. Dziewczyna nacisnęła klamkę i weszli do środka. Pokój Ash był ogromny. Ściany pokrywała biała farba, oprócz jednej, która była czarna i miała białe wzory. Na środku, przy tej ścianie, znajdowało się duże, wygodne łóżko. Dookoła stało pełno stoliczków, gdzie porozrzucane były kosmetyki, papiery i płyty. W kącie znajdowało się obszerne biurko z kilkoma szufladami.
-Wow, ładny pokój.
-Dziękuję- uśmiechnęła sie Ash. Usiadła na krześle obok biurka, podczas gdy Lou rozłożył się na łóżku. Co chwila sięgał po przedmioty leżące dookoła i pytał 'co to takiego?' 'skąd to masz?' 'po co ci to?'. Dziewczyna ze śmiechem odpowiadała na wszystkie pytania. Louis, pomimo tego, że był od niej starszy, zachowywał się jak jej młodszy brat. Był jej osobistym Piotrusiem Panem, dwudziestolatkiem z duszą dziesięciolatka. Wzbudzał w niej chęć do cieszenia się najbanalniejszymi rzeczami, w każdej zauważał coś, z czego można było się pośmiać. Ashley sama taka była, ale przebywała z całkiem różnymi ludźmi, bardziej dojrzalszymi. Na szczęście przy Louisie mogła pozwolić sobie na trochę infantylności.
Minęła im tak chwila czasu, ciągle o czymś rozmawiali.
-No dobra, ale przyszedłem tu żeby obejrzeć rysunki- uśmiechnął się, spoglądając na nią spod łba.
-Kuurde, myślałam, że zapomniałeś- zaśmiała się. Louis wstał i podszedł do krzesła na którym siedziała. Przykucnął przy niej i położył jej ręce na kolanach.
-No, gdzie są?
Ashley sięgnęła do szuflady i wyciągnęła podłużny i gruby notes, z którego wypadało kilka kartek.
-Przepraszam, już jest trochę poniszczony. I niektóre nie są dokończone...
-Nic nie szkodzi, zaraz zobaczymy co tu mamy- zaśmiał się i wrócił na łóżko. Z uśmiechem przewracał kolejne kartki. Po jego minie można było stwierdzić, że rysunki mu się podobają. Ash przyglądała się jego twarzy z daleka, studiowała każdy jego grymas. Bardzo jej zależało na jego opinii. W końcu Louis skończył przeglądać notes. Zamknął go głośno, odłożył na kołdrę obok siebie i głęboko westchnął.
-Kobieto...
-Jak ci się nie podobają to wolę nie wiedzieć
-Masz ogromny talent! I uwierz mi, znam się na tym. Najbardziej podoba mi się jak rysujesz ludzi, tak śmiesznie-zażartował.
-No dzięki!- rzuciła w niego poduszką, która leżała obok jej stopy.
-Żartowałem przecież, śliczne są..
-Haha, dziękuję. Staram się, ale to tylko dla przyjemności. Rysuję jak mi się nudzi. Zazwyczaj kiedy nie mogę zasnąć to coś skrobię- zaśmiała się.
-No to chyba często ci się nudzi sądząc po ilości tych, jak to nazywasz bazgrołów.
-Niby tak... Dobra, nieważne. Cieszę się, że ci się podobają.
-Podobają to mało powiedziane! Są świetne! Chłopaki muszą je zobaczyć!
-Ooooo nie nie nie. Co to to nie. Szczerze powiedziawszy jesteś jedyną osobą, która je widziała i wolę żeby tak zostało.
-Serio? Wow, czuję się zaszczycony
-No, i tak powinno być- zaśmiała się- Podasz mi notes?- wyciągnęła rękę w stronę Lou. Chłopak kiwnął głową i sięgnął po rysunki. Nagle wypadło z niego kilka kartek.
-O kurcze, przepraszam!- powiedział niebieskooki rzucając się na ziemie.
-Nic się nie stało, spokojnie. Wiele razy tak miałam.
-Całe szczęście.
-Ale musisz mi pomóc je pozbierać, haha- dziewczyna zaczęła zbierać do kupy wszystkie kartki. Louis zaczął jej pomagać, lecz nagle Ash zauważyła, że przestał. Spojrzała na niego i zobaczyła, że uporczywie wpatruje się w jedną z kartek.
-Ten jest chyba niedokończony, zgadza się?- podał jej lekko podarty świstek papieru.
-Umm, tak. Zapomnij o nim, proszę- odpowiedziała szybko.
-Wszędzie poznam te loczki- wymruczał uśmiechając się pod nosem.
Ashley bardzo się zmieszała. To był jej tzw "prywatny rysunek". Czasem po prostu lubiła przelać uczucia na papier. Kiedy nie mogła przestać o czymś myśleć po prostu to malowała, w różnorodnej postaci. Ubiegłej nocy nie mogła zasnąć, więc postanowiła namalować to, co od samego rana siedziało jej w głowie. Zapomniała jednak schować go do szkatułki. W sumie nawet o tym nie pomyślała, notes z rysunkami zawsze był jej własnością. Ale stało się. Wiedziała, że może zaufać Louisowi, i że nie puści pary z ust.
Po skończonej pracy Louis udał się z powrotem do jadalni, gdzie ku jego zdziwieniu wszyscy jeszcze siedzieli. Ashley postanowiła zaglądnąć do siostry. Podeszła pod jej pokój i zaczęła pukać. Najpierw delikatnie, lecz gdy zorientowała się, że Lily może jej nie usłyszeć zaczęła uderzać w drzwi coraz mocniej.
-Halooo, Lil, jesteś tam?!- dobijała się, ale nie usłyszała odpowiedzi.
-Czego chcesz?- usłyszała za sobą.
-Boże, ale mnie wystraszyłaś- obróciła się i oparła się o drzwi kładąc rękę na klatce piersiowej. Lily tylko się skrzywiła.- Przyszłam zobaczyć co słychać... Chyba nie odpowiada ci ich towarzystwo, co?
-Nie trudno to zauważyć.
-No tak. Ale posłuchaj mnie chociaż raz. Daj im szansę, jedną. Proszę. Na prawdę są bardzo fajni. Mama jutro wyjeżdża, pomyślałam, że mogłybyśmy ich wziąć ze sobą do znajomych, zapoznać ze sobą. Skoro mamy razem mieszkać to chyba pasowałoby ich wkręcić w nasze towarzystwo, nie myślisz?
-Nie bardzo.
-Prooooszę?- Ash zrobiła słodkie oczka i złożyła ręce. Lily chwilę się zastanowiła i w końcu się zgodziła.
-Ale to jest jedyna szansa. Jak mnie nie przekonają, to nie ręczę za siebie co się później będzie działo- zaśmiała się.
-Haha, spoko. To co, zejdziesz ze mną na dół?
Lily skinęła głową i ruszyły w stronę jadalni. Zasiadły wokół stołu i zaczęły rozmawiać. Lily bardziej otworzyła się na rozmowy z chłopcami, nie była już taka oschła. Jednak bała się jutra...

Następnego dnia cała piątka miała się wprowadzić. Gdy dziewczyny obudziły się, Vicky już nie było. Wyjechała zaraz z rana, tak jak mówiła. Około godziny 12 siostry powitały nowych lokatorów. Pomogły im się rozpakować i zaprosiły ich na spotkanie ze znajomymi. Chłopcy po dłuższym zastanowieniu zgodzili się, mieli nadzieję, że to pomoże im lepiej poczuć się w nowym środowisku. Wieczorem cała siódemka wyszła do pizzeri, gdzie byli umówieni z resztą.
-Siemka!- Ash przywitała się ze wszystkimi.
-Hej- odpowiedzieli jednogłośnie.
-Może się tego nie spodziewaliście, ale przyprowadziłyśmy kilku nowych znajomych- uśmiechnęła się.
-Taak, to jest Louis, Harry, Niall, Liam i.. Zayn- wyliczała Lily. Usiadła obok swojej najlepszej przyjaciółki i rozpoczęła rozmowę kompletnie nie przejmując się nikim dookoła.
Ashley posadziła chłopców wokół stołu i usiadła pomiędzy Niną a Liamem. Nina była wysoką i szczupłą brunetką, lecz pomimo tego miała wszystkie "odpowiednie" walory. Zazwyczaj chłopcy nie mogli odciągnąć od niej wzroku. Dodatkowo nie można było jej zarzucić, że jest głupia czy pusta, ponieważ była jedną z najlepszych uczennic w całym mieście. Podsumowując- po prostu ideał.
-Nina jest wolna?- nagle Liam szepnął do Ash.
-Haha, tak. Wolna i cała wasza, nacieszcie się, bo wątpię czy to będzie trwało długo- puściła mu oko. W sumie w ich grupce było około 12 osób, oczywiście wliczając już "nowych członków". Wspólnie zamówili ogromna pizzę.

-Nina jest w typie Hazzy?- Ashley spytała Louisa.
-Każda jest w jego typie- zaśmiał się- A czemu pytasz?
-Bo chyba dobrze się dogadują- wskazała na ciągle śmiejącą się dwójkę.
-Najwidoczniej tak, a co, przeszkadza ci to?- uśmiechnął się podejrzliwie.
-Nie nie. Skądże... Po prostu chcę wiedzieć, bo Nina to moja dobra koleżanka. Fajnie by było gdyby byli razem.- skłamała. Tak na prawdę bolało ją, gdy widziała jak Harry flirtuje z brunetką. Przecież tak wypierała się, że nic do niego nie poczuła. Wypierała się tego nawet przed samą sobą. Wierzyła w to, że "często powtarzane kłamstwo staje się prawdą". Lecz niestety w tym przypadku to chyba nie poskutkowało. Próbowała rozmawiać z innymi, lecz za każdym razem jej wzrok skupiał się na tamtej dwójce. Co chwilę spoglądała na nich, miała nadzieję, że nie ma się o co martwić. W końcu otrzymali swoje zamówienie.

-Jacy oni są?
-Beznadziejni, uwierz mi- powiedziała Lily.
-Nie prawda, wydają się być spoko. Nie wyglądają na typowych gwiazdorów- powiedziała Caroline.
-To tylko pozory, a pozory mylą.
-A próbowałaś chociaż z nimi pogadać?
-Z nimi nie da się gadać! Nie są typem ludzi, z którymi lubię spędzać czas.
-No tak, nie są mną- zaśmiała się dziewczyna
-Haha, dokładnie. I tobie też radziłabym się od nich trzymać z daleka-uśmiechnęła się i zabrała się za jedzenie pizzy.

-Więc... Słyszałam, że zostajecie w mieście na dłużej, prawda?- spytała Nina lekko się uśmiechając.
-Tak, dziewczyny zaproponowały żebyśmy z nimi zamieszkali.- odpowiedział Harry.
-To bardzo dobrze, będziemy mogli się częściej widywać- wyszczerzyła się- Jeżeli oczywiście chcesz.
-Pewnie, że tak- puścił jej oko- Wracasz do domu tą samą drogą?
-Niee, idę w przeciwnym kierunku.
-Odprowadzę cię jeśli chcesz..
-Nie trzeba- zaśmiała się- Poza tym nie znałbyś drogi powrotnej do domu Ashley i Lily.
-Fakt...- zaczerwienił się lekko i głupio się uśmiechnął.

Wieczór minął wszystkim bardzo przyjemnie. Prawie wszystkim... Jak widać Ashley była trochę zmartwiona. Widziała jak Harry wymienia się z Niną numerami telefonu. Próbowała skupić się na czymś innym, dlatego dużo rozmawiała z Louisem co jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyło.
-Umm, ma ktoś jakieś pieniądze?- spytał Niall grzebiąc po kieszeniach.
-Ja jestem spłukany- powiedział Liam.
-Ja tak samo- dołączył się Zayn.
-Ktokolwiek?- ponownie spytał blondyn, lecz wszyscy pokiwali przecząco głową.
-Wszystko wydaliśmy na pizze- zaśmiała się Lily. To był chyba pierwszy raz kiedy szczerze uśmiechnęła się w ich towarzystwie.
-o to idziemy pieszo! Hej ho, przygodo!- krzyknął Louis. Wszyscy zaczęli się śmiać i ruszyli za nim w stronę domu dziewczyn.
Z samego przodu szedł Lou, jako najstarszy członek grupy postanowił poprowadzić wszystkich do celu. Zaraz za nim szedł Zayn i Liam, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Później szli Lily i Niall. Blondyn próbował ją jakoś do siebie przekonać. Coraz bardziej mu się to udawało, tym bardziej, że dziewczyna miała chyba dobry dzień.
-Macie fajnych znajomych- zaśmiał się.
-Haha, tak, to dlatego, że my jesteśmy takie fajne. Nie no żartuję.
-Nie musisz żartować- uśmiechnął się.- Tak prawda, bardzo fajne z was dziewczyny.
-Aww, dziękuję. Ale... mówisz to po tym wszystkim jak się zachowywałam?
-No tak. Powiedziałaś, że musisz się do nas przekonać, więc czekamy i czekamy... Aż się doczekamy. Mam nadzieję- uśmiechnął się.
-Ja też mam taką nadzieję.

-Nina jest bardzo fajna. Jesteście przyjaciółkami?
-Hmm, można tak powiedzieć, jesteśmy całkiem blisko. Mogę was umówić na spotkanie jeśli o to ci chodzi- powiedziała z lekką irytacją w głosie.
-Nie, haha. Dzięki. Sam to zrobię- uśmiechnął się bezczelnie spoglądają na rozgwieżdżone niebo. Ashley jeszcze bardziej posmutniała. Wiedziała, że Harry dobrze się z nią dogada, mieli bardzo podobne charaktery.
-Hej, co się stało?- spytał chłopak.
-Co? Nie, nic.- Ash spuściła głowę.
-Przecież widzę.
-Na prawdę nic się nie stało.Po prostu źle się poczułam.
-Mam taką nadzieję- objął ją.
"Czy on właśnie... Co on wyprawia? Dlaczego mnie objął? Wcale tego nie chcę, niech sobie nie myśli. Nie no dobra... Chcę tego. Tak ładnie pachnie. Ale przecież przed chwilą flirtował z Niną. A przedtem flirtował ze mną. I teraz znowu to robi. Czy on taki jest naprawdę? Muszę o to spytać Louisa. Ale jak na razie dobrze mi w jego objęciach, więc nie będę protestować"- uśmiechnęła się do siebie. Zwolnili trochę, reszta była już daleko w przodzie, a oni po prostu szli do przodu nic nie mówiąc, aż w końcu znaleźli się pod domem. Do końca dnia nie zamienili ani słowa.

Lily siedziała w salonie i oglądała telewizję. Było już bardzo późno, wszyscy poszli spać. Ona jako jedyna nie mogła. Zwykle siedziałaby w swoim pokoju lub na balkonie paląc papierosa i czytając książkę. Jednak dzisiaj czuła się inaczej, miała ochotę na właśnie taka odmianę. Nagle usłyszała przekręcany klucz w drzwiach. Zerwała się i weszła do korytarza. To była Vicy.
-Cześć, nie śpisz jeszcze?- wyszeptała mama.
-Nie, jakoś nie mogę spać- powiedziała splatając ręce na klatce piersiowej.
-A reszta już na górze?
-Tak. Co ty tak długo?
-Miałam jednak więcej załatwień niż się spodziewałam. No ale dałam radę. A jak wam minął dzień?
-Świetnie.
-Świetnie?- Vicky otwarła szeroko oczy ze zdziwienia. Dziewczyny spędziły cały dzień z chłopcami i mówią, że dzień minął im "świetnie"?! I to jeszcze Lily, która  była im tak przeciwna.
-No tak, dobrze się bawiliśmy. Ale sobie nie myśl... Nadal ich nie lubię- uśmiechnęła się i ruszyła na górę w kierunku swojego pokoju.
************
No i dotrwaliśmy do, bardzo długo wyczekiwanego, trzeciego rozdziału :) Mamy nadzieję, że przypadnie wam on do gustu. Jeżeli chcecie być informowane o nowych rozdziałach możecie podawać swoje twittery lub numery gg w komentarzach :) Jeśli czytacie to zostawcie po sobie małą pamiątkę w formie komentarza. Dla was to kilka sekund a my mamy motywację do dalszego pisania.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Drugi

***kilka dni później***
- O której przyjadą chłopcy? - zapytała Ash krojąc cebule
- Powinni być o 16, ale wiesz jakie są korki. - odrzekła Vicky
- No wiem, wiem. Zjemy w ogrodzie czy w jadalni?
- W ogrodzie. Jest ładna pogoda, więc możemy to wykorzystać. Zabierz talerze i rozłóż je na stole dobrze?
Weź do pomocy siostrę.
- Poradzę sobie sama. - odpowiedziała Ashley lekko się uśmiechając. Wyciągnęła z szafek talerze oraz sztućce, wzięła je i wyszła na zewnątrz. Od razu skierowała się w stronę altanki. Weszła do środka, położyła wszystko na stole i wróciła do domu po szklanki. W końcu każda rzecz znalazła swoje miejsce.
- Po co to układasz? - usłyszała i mimowolnie podniosła głowę. Na balkonie siedziała Lily.
- Będziemy miały gości, nie pamiętasz?
- Tylko mi nie mów, że...
- Tak, chłopcy przyjeżdżają do nas na weekend. Mogłabyś wreszcie stamtąd zejść i mi pomóc?
- Fuck. Zupełnie o tym zapomniałam. Nigdzie nie schodzę. Dobrze sobie radzisz.
- No nie bądź taka. Oni wcale nie są tacy źli. I tak będziesz musiała z nami zjeść, więc lepiej zejdź teraz. 
- Zawołaj mnie jak już wszystko będzie gotowe. - powiedziała Lily wychodząc z balkonu
**********
Lil właśnie brała prysznic, gdy nagle usłyszała dźwięk przychodzącego sms-a. Spłukała z siebie mydło, zakręciła wodę i wyszła obkręcając się w ręcznik. Podniosła telefon i przeczytała:
Chłopcy już są. Schodź na dół.
Dziewczyna wysuszyła włosy i związała je w luźnego kłosa. Rzęsy musnęła tuszem, założyła bieliznę i poszła do garderoby. Wybrała krótkie jeansowe spodenki z ćwiekami i czarną koszulkę oversize. Przygotowany strój założyła na siebie, telefon wsunęła do kieszeni i chcąc nie chcąc zeszła do kuchni.
- Cześć kochanie. Dobrze, że już jesteś, zaniesiesz te soki na stół? - zapytała Vicky
- Yhmy – mruknęła Lil biorąc do ręki 3 kartony. Wyszła do ogrodu i ruszyła w stronę drewnianej altanki. Ashley już tam siedziała. Oczywiście w towarzystwie 5 chłopców. Na widok Lily Zayn zerwał się i podbiegł do niej.
- Hej, daj pomogę ci. - powiedział próbując wziąć od niej sok.
- Dam sobie radę – mruknęła dziewczyna
- No daj. - odrzekł i zabrał jej dwa kartony
W końcu wszyscy zasiedli przy stole i zajadli się wspaniałymi potrawami przygotowanymi przez Vicky. Harry przez cały czas rozmawiał z Ashley. Na początku dziewczyna, nie wiedząc czemu, była zestresowana, jednak rozluźniła się i pogrążyła w rozmowie z Hazzą.
Wyglądało na to, że każdy dobrze się bawił. Jedynie Liliane, która siedziała pomiędzy Niallem a Zaynem, jakby oderwała się od rzeczywistości. Z nikim nie rozmawiała i tępo wpatrywała się w przestrzeń.
- Ziemia do Lily – usłyszała i ujrzała jak ktoś do niej macha – O czym tak myślisz? - zapytała Vicky
- O niczym.
- Mam do ciebie prośbę. Skoczyłabyś na zakupy? Skończyło się pieczywo a przecież musimy coś zjeść na kolację.
- A Ash?
- Co z nią?
- Ona nie może?
- Przecież nie ma prawa jazdy. Poza tym jest zajęta rozmową z Harrym.
Ashley na dźwięk swojego imienia obróciła się w stronę matki, szeroko się uśmiechnęła i wróciła do konwersacji.
- Muszę?
- Tak. Weź sobie któregoś z chłopców, żeby pomógł ci nieść.
- Ja mogę iść – zgłosił się Zayn
- Nie trzeba. Poradzę sobie sama – mruknęła Lil podnosząc się z krzesła.
- Idź z nią Zayn. Jeszcze się zgubi – odrzekła Vicky szeroko się uśmiechając
- Ha ha ha, ale śmieszne.
- Nie złość się. Chodźcie do kuchni. Zrobię wam listę.
Cała 3 podniosła się z krzeseł i ruszyła w stronę domu. Lily i Zayn usiedli przy stole a mama sióstr wyciągnęła notes oraz długopis i zaczęła robić listę zakupów.
- Masz – powiedziała po chwili wręczając córce kartkę oraz pieniądze – Uważajcie na siebie
- Nie jesteśmy dziećmi – mruknęła Lil wychodząc z kuchni. Na stopy wsunęła czarne conversy, zabrała kluczyki i wyszła. Poszła w stronę czarnego range rovera, który stał na podjeździe. Usiadła na miejscu kierowcy a Zayn obok niej. Włożyła kluczyk do stacyjki, przekręciła go i odpaliła silnik. Ruszyli...
********** 
Po kilkunastu minutach niezręcznej ciszy dotarli na miejsce. Oczywiście Zayn próbował zacząć rozmowę, jednak Lily nie miała na to ochoty. Wysiedli z auta i weszli do dużego supermarketu.
Brunet wziął wózek i podążał za dziewczyną, która ciągle wrzucała coś do koszyka.
- Mleko – szepnęła pod nosem patrząc w kartkę
- UWA – zaczął chłopak jednak było już za późno. Lil poślizgnęła się na kałuży wody i zaliczyła tak zwaną glebę.
- Hahahahahaha – śmiał się Zayn
Wkurzona dziewczyna chciała wstać jednak ciągle się ślizgała.
- Wstawaj – powiedział brunet wyciągając do niej dłonie – No daj, pomogę ci.
Lily zastanowiła się chwile i w końcu podała mu ręce. Podniosła się i otrzepała.
- Dzięki – mruknęła odwracając wzrok. Byleby nie patrzeć w jego czekoladowe, błyszczące oczy.
- Nie ma za co – odrzekł Zayn szeroko się uśmiechając – Idziemy po to mleko?
********** 
W tym samym czasie Ashley i Harry sprzątali po obiedzie. Znali się dość krótko, ale lubili spędzać ze sobą czas. Zawsze znaleźli jakiś ciekawy temat do rozmów. Haz onieśmielał Ash. Nie mogła ukryć dwóch czerwonych plamek, które ciągle wchodziły na jej policzki. 
W końcu wszystkie naczynia znalazły się w zmywarce. Ashley i Harry dołączyli do Louisa, Nialla oraz Vicky, którzy oglądali telewizje. 
- Dziękuję za pomoc przy sprzątaniu – rzekła mama dziewczyn szeroko się uśmiechając
- Nie ma za co. To my dziękujemy za zaproszenie i pyszny obiad. - odpowiedział Harry
- Oj tam. Lily i Zayn już przyjechali?
- Nie. Jeszcze ich nie ma, ale pewnie za chwilę wrócą. - odrzekła Ashley siadając obok Lou
- Mam nadzieję... - mruknęła Vicky – A właśnie. Zapomniałabym. Jutro muszę jechać do miasta. Mam wiele spraw do załatwienia. Wrócę wieczorem. Poradzicie sobie?
- Tak. Nie martw się. 
********** 
- Mamy już wszystko? - zapytał Zayn
Lily tylko kiwnęła głową i ruszyła w stronę kas. W końcu wyszli z supermarketu obładowani siatkami. Zakupy włożyli do bagażnika. Zajęli swoje miejsca i wrócili do domu.
Niall wybiegł aby pomóc im w noszeniu. Położyli wszystko w kuchni na stole i zaczęli to rozpakowywać.
- Kupiliście mleko? - zapytała Vicky wchodząc do pomieszczenia
- Tak – odpowiedział Zayn cicho chichocząc
- Coś się stało?
- Co? Nie, nic. Wszystko w porządku. - odrzekła Lily krzywo patrząc się na bruneta. 
Schowała makaron do szafki i ruszyła w stronę schodów.
- Gdzie idziesz? - zapytała ją matka
- Do siebie.
- Pomożesz mi potem przygotować pokoje?
- Umm...
- Bardzo cię proszę.
- No dobra. Zawołasz mnie?
- Tak. - odrzekła Vicky szeroko się uśmiechając
Po chwili Lily była już w swoim pokoju. Podłączyła telefon do ładowania, zabrała książkę oraz paczkę papierosów i wyszła z pomieszczenia. Zamknęła je na klucz i weszła na balkon. Usiadła przy stoliku, otworzyła książkę na 243 stronie, odpaliła papierosa, zaciągnęła się i zaczęła czytać.
- LILY! - usłyszała i podniosła głowę. Na początku się zdziwiła. Było już ciemno, a ona nawet tego nie zauważyła. To niesamowite jak książka potrafi wciągnąć.
- JUŻ IDĘ! - krzyknęła podnosząc się. Po drodze wrzuciła powieść oraz papierosy do pokoju.
- Gdzie jesteś? - zapytała zaglądając do kuchni. Z daleka zobaczyła, że czwórka chłopców ogląda telewizje.
- W schowku!
Od razu ruszyła w tamtą stronę. Na miejscu spotkała matkę i Ash, które przygotowywały pościel.
- Wystarczy pościelić im łóżka. - powiedziała Vicky
- Ile pokoi zajmą?
- Tylko dwa. W jednym Louis i Harry, a w drugim reszta. Lily ty weź to – wskazała na poduszki oraz kołdry – i pościel Liamowi, Niallowi oraz Zaynowi, dobrze?
- A nie mogę...
- Nie. - odrzekła Ashley szeroko się uśmiechając
- Świnia – mruknęła Lil
- Też cię kocham siostrzyczko – krzyknęła szatynka wybiegając z pomieszczenia. Liliane podniosła trzy komplety pościeli i ruszyła po schodach lekko się przy tym chwiejąc.
W końcu dotarła pod pokój, który miała zajmować część chłopców. Otworzyła drzwi łokciem i weszła do środka. Światło było zaświecone, jednak zajęta Lily nie zwróciła na to uwagi. Położyła wszystko na puszystym dywanie i zaczęła ścielić jedno z łóżek. Nagle usłyszała za sobą dziwny dźwięk. Mimowolnie się obróciła i zobaczyła Zayna wychodzącego z łazienki.
- Co ty tu robisz? - spytał chłopak
- Ścielę wam łóżka nie widać?
- Zostaw to. Później się tym zajmę.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Podniosła prześcieradło i rozłożyła je na łóżku.
- Przecież... - zaczął Zayn jednak Lily przerwała mu
- Nie to nie - powiedziała i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Od razu ruszyła w stronę swojego pokoju. Otworzyła go i weszła do środka. Sprawdziła czy nie ma jakichś nowych wiadomości na facebooku, potem wzięła piżamę i poszła do łazienki. Chciała napuścić wodę do wanny jednak coś było nie tak. Gdy próbowała przekręcić kurek z rur można było usłyszeć dziwne bulgoczące dźwięki. Na dodatek woda nie chciała wypłynąć. Lil zdenerwowała się i uznała, że musi skorzystać z innej łazienki. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła do pomieszczenia w którym mogłaby wziąć długą relaksującą kąpiel. Po chwili już leżała w wannie wypełnionej po brzegi ciepłą wodą. Wzięła do ręki jedną ze swoich ulubionych książek i zaczęła czytać. Mijały minuty... w końcu dziewczyna umyła się i wyszła z wanny. Właśnie obkręcała się ręcznikiem, gdy nagle drzwi od łazienki otworzyły się.
- ZAJĘTE!
- Sory! - krzyknął Liam przymykając oczy. Na jego twarzy momentalnie pojawiły się rumieńce. Wycofał się zamykając za sobą drzwi.
- Zero prywatności - mruknęła pod nosem rozzłoszczona Lily. Wzięła do ręki szczotkę i zabrała się za rozczesywanie włosów. Nie minęło 20 minut a ona już schodziła do kuchni.
Nalała sobie soku i usiadła przy stole. Była wściekła. Dość, że jacyś gwiazdorzy kręcą się po jej domu to na dodatek wchodzą jej do łazienki.
Po chwili dołączyła do niej matka, która zaczęła robić kolację.
- Pomożesz mi? - zapytała Vicky
- A co mam zrobić? 
- Możesz posmarować te bułki masłem, a potem pokroić pomidory. 
Dziewczyna kiwnęła głową i zabrała się do pracy. Ashley i Louis rozkładali talerze a reszta chłopców oglądała telewizje.
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział Lou lekko się uśmiechając
- A co chcesz wiedzieć dokładnie? - odparła Ashley
- No nie wiem... Co lubisz robić?
- Rysować.
- Oo to fajnie. Pokażesz mi kiedyś swoje prace?
- Ale to są tylko takie bazgroły. Nie mam jakiegoś szczególnego talentu. Po prostu czasem lubię coś sobie namalować.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć.
Dziewczyna nie odpowiedziała, lekko się uśmiechnęła i kontynuowała wcześniej przerwaną pracę.
W końcu wszystko było gotowe i cała ósemka zasiadła do stołu. Ash i Lou zawzięcie o czymś rozmawiali ciągle się przy tym śmiejąc. Po chwili odezwała się Vicky.
- Wy teraz nagrywacie płytę prawda? - spytała zwracając się do Zayna
- Tak. - odpowiedział brunet
- A gdzie dokładnie mieszkacie?
- W hotelu, w sumie niedaleko was.
- Codziennie dojeżdżacie do studia?
- No niestety tak. Nie mamy innego wyjścia.
- No to może zamieszkacie z nami?
"BRZDĘK" Lily wypuściła z rąk widelec, zamarła i popatrzyła na matkę szeroko otwierając oczy.


********
Prosze, dwójeczka już jest! :D
Jeżeli chcecie być informowane o nowych rozdziałach możecie podawać swoje twittery w komentarzach :)
Mamy nadzieję, że rozdział się podoba. Liczymy na chociaż kilka komentarzy. Jeżeli przeczytacie rozdział to proooosimy bardzo o skomentowanie, cokolwiek. Dziękujemy za tak dużą ilość wejść i za komentarze pod poprzednim rozdziałem :) xx