Translate

sobota, 26 stycznia 2013

Czternasty."Czy ktoś widzi mnie? Tu jestem, na dnie."

-Jak się czujesz?- spytał Louis wchodząc do sali. Przełożył gorący kubek z kawą do drugiej dłoni po czym szybko przycisnął kciuk i palec wskazujący do płatka ucha, wydobywając przy tym cichy syk.
-Już lepiej.- odpowiedziała Ashley unosząc lekko kąciki ust do góry. Obróciła się na lewy bok żeby mieć lepszy widok na przyjaciela i szczelniej okryła się kołdrą, ponieważ lekki wietrzyk wpadający przez niedawno uchylone okno, zdążył sprawić, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.- Kiedy przyjdzie Lily?
-A co, już masz mnie dość?
-Nie, po prostu miała przynieść mi laptopa.- zaśmiała się dziewczyna poprawiając włosy opadające na jej twarz.
-No tak, teraz bez komputera i kontaktu ze światem nie ma życia, nie?
-Coś w tym stylu, Lou.
*****
Lily właśnie otwarła tusz z zamiarem wymalowania swoich rzęs, gdy ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie wyszła z łazienki, zrobiła kilka kroków, po czym nacisnęła na klamkę uprzednio przekręcając klucz. 
-Gotowa?- spytał Niall opierając dłoń na framudze. 
-Jeszcze nie, wejdź.- odpowiedziała szatynka uchylając szerzej drzwi. Wróciła do łazienki z zamiarem skończenia przerwanej wcześniej czynności, a chłopak niepewnie wszedł do pokoju. 
Jego wzrok od razu powędrował do ogromnego łóżka umieszczonego pod ścianą, na której przyklejonych było mnóstwo zdjęć. Na podłodze leżało kilka pustych puszek po piwie i jakichś gazowanych napojach. Blondyn podszedł bliżej chcąc dokładniej obejrzeć fotografie, jednak jego wzrok przykuła czarna ramka postawiona na szafce nocnej. Delikatnie wziął ją do ręki spoglądając na uśmiechającą się parę. Od razu poznał Lily, która przytulała się do stojącego obok niej chłopaka, jednak on nadal pozostawał dla niego nieznajomym.
-To James.- doszedł do jego uszu cichy szept. Gwałtownie obrócił się w stronę dziewczyny posyłając jej przepraszające spojrzenie.
-Nie powinienem tego ruszać, t-to się więcej nie...
-Nic się nie dzieje, Niall.- odpowiedziała szybko szatynka delikatnie się uśmiechając. Wyciągnęła z jego dłoni ramkę, po czym odłożyła ją na miejsce.  
-Wiesz, ładny masz pokój, tylko...
-Tylko co?
-Strasznie śmierdzi tu fajkami.- odparł Irlandczyk z widocznym grymasem na twarzy. Ostentacyjnie przytknął nos dwoma palcami po czym, widząc, że dziewczyna chce go uderzyć, wybiegł z pokoju i w ekspresowym tempie zbiegł po schodach. Liliane pobiegła za nim śmiejąc się wniebogłosy i już zeskakiwała z ostatniego schodka, gdy nagle drzwi wejściowe zamknęły się z trzaskiem i do przedpokoju wkroczyła Vicky.
-Co ty tutaj robisz, mamo?- spytała zszokowana Lily wpatrując się w matkę. 
-Co ja tutaj robię?- wykrzyknęła zdenerwowana kobieta rzucając walizkę na podłogę.- Moja córka leży w szpitalu, a ty się mnie jeszcze pytasz co ja tu robię. 
-Skąd o tym wiesz?- zapytała szatynka nawet nie zwracając uwagi na chłopców, którzy w momencie pojawili się w pomieszczeniu. 
-Liam do mnie dzwonił, więc od razu skontaktowałam się ze znajomym, który pracuje na tym oddziale gdzie leży Ash i teraz wiem dosłownie wszystko. 
-Liam?!- krzyknęła Lily patrząc z wyrzutem na przyjaciela. 
-Myślałem, że Vicky o wszystkim wie. Nie chciałem żeby tak wyszło...- zaczął chłopak.
-Nie tłumacz się. Bardzo dobrze zrobiłeś. A co do ciebie Lily, to zawiodłam się. I to bardzo. 
-Zawiodłaś się? Na mnie?! 
-A niby na kim. Zostawiłam z tobą Ashley mając nadzieję, że dobrze się nią zaopiekujesz, a ty...
-No tak, jak zawsze wszystko na mnie. Przecież to ja jestem jej matką i to ja powinnam się nią zajmować. Nie ważne, że mam tylko 19 lat.
-Zawsze starałam się dać wam wszystko czego potrzebujecie, więc myślałam, że...
-To źle myślałaś, mamo. Nigdy cię przy mnie nie było. Straciłam najbliższą memu sercu osobę i potrzebowałam wsparcia, porady, czegokolwiek, ale nie, przecież ty wolałaś gotować dla jakichś pieprzonych chińczyków! 
-Jaką osobę? O czym ty mówisz kochanie?- zapytała zaskoczona Vicky szeroko otwierając oczy.
-Zostałam sama ze swoimi problemami- kontynuowała Lily nie zwracając uwagi na komentarz matki.- i nikt nie pomógł mi ich rozwiązać. Uczyłam się na własnych błędach i dalej to robię, ale przecież jestem okropną córką, która nie umie zająć się własną siostrą.
-Przecież mogłaś mi o wszystkim powiedzieć. Wystarczyło zadzwonić, przyjechałabym do ciebie nawet z drugiego końca świata...
-Przepraszam, że nie jestem tak idealna jak ty, mamo.- przerwała jej Liliane podnosząc z podłogi, przygotowaną wcześniej, torbę. Zwinęła z szafki kluczyki i wymijając matkę wyszła z domu, nawet nie oglądając się za siebie.
Szybkim ruchem ręki otwarła drzwi czarnego samochodu i wskoczyła na miejsce kierowcy. Torbę rzuciła na tylne siedzenie po czym przekręciła kluczyk tym samym odpalając silnik. Już miała zamiar wyjechać na ulicę, gdy w lusterku zauważyła, że ktoś biegnie za autem. Gwałtownie nacisnęła na hamulec w efekcie czego mocno nią wstrząsnęło. Po chwili drzwi otworzyły się i do środka wszedł Niall. 
-Dzięki, że poczekałaś.- burknął zapinając pas.  
-Trzeba było się kurwa ruszyć.- odrzekła Lily odpalając papierosa. 
-Nie musisz się na mnie wyżywać, wiesz? Nic ci nie zrobiłem.- wyszeptał blondyn odwracając się w stronę okna. Przez parę minut panowała cisza, jedynie delikatne dźwięki muzyki wydobywały się z radia. W końcu Liliane zdecydowała się ją przerwać. 
-Przepraszam, Niall. Po prostu nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić. Ogarnia mnie taka niewyobrażalna złość, której muszę się pozbyć. Przykro mi, że trafiło akurat na ciebie. 
***** 
-Śpi?- zapytał szeptem Irlandczyk, podchodząc powoli do łóżka. 
-Tak, przed chwilą zasnęła.
-Jedź do domu i prześpij się. Jeśli mam być szczera to okropnie wyglądasz.- oznajmiła Lily z widocznym współczuciem wypisanym na twarzy. Wsunęła torbę, którą przywiozła Ashley, pod łóżko i zajęła miejsce na kanapie.-Chcesz kluczyki do auta?- spytała, widząc, że Louis zaczyna się powoli ubierać.
-Nie, zamówię taksówkę. Za jakieś pół godziny powinien przyjść lekarz, więc niech chociaż jedno z was siedzi w sali. Trzymajcie się.- odpowiedział kierując się w stronę drzwi.
***** 
-Był u ciebie Harry?- spytała Liliane odprowadzając wzrokiem Nialla, który właśnie wyszedł z sali z zamiarem udania się do bufetu. 
-Nie.- odpowiedziała Ash spuszczając wzrok.
-Pieprzony tchórz.- odburknęła szatynka podnosząc się z krzesła. Podeszła do okna i spojrzała na parking gdzie właśnie przyjechała karetka przywożąc ze sobą jakiegoś mężczyznę.
-Jak to tchórz? Co się stało?
-Nic, po prostu dałam Ninie w pysk i powiedziałam tej słodkiej parce co o nich sądzę. 
-Przecież obiecałaś mi, że o niczym im nie powiesz!
-I dotrzymałam słowa. Wszyscy myślą że masz anemię i niech tak pozostanie. 
-Niepotrzebnie z nią rozmawiałaś. 
-A co innego miałam zrobić? Przyszła tutaj i zaczęła strugać wielką panią, więc dostała za swoje. A to, że twój chłoptaś chciał ją bronić to już nie moja wina. 
-On nie jest moim chłopakiem.
-Źle zrobiłaś, że się w nim zakochałaś, Ash. Jest tyle chłopaków, a ty wybrałaś sobie akurat sławnego Harry'ego Stylesa, który ma cię w dupie. 
-Jak możesz? Wspierałam cię jak tylko mogłam, gdy tego potrzebowałaś, a ty mnie teraz jeszcze dobijasz.
-O matko, nie chciałam żeby tak to zabrzmiało.-wyszeptała Lily odwracając się w stronę siostry.
-Wyjdź.
-Ashley, to nie tak...
-Po prostu wyjdź.- powtórzyła Ashley ledwo powstrzymując łzy napływające do jej oczu.
-Ja... p-przepraszam.- odpowiedziała Liliane wybiegając z sali. 
-Ej, co jest?- spytał zdziwiony Liam mijając dziewczynę w drzwiach. Szatynka nawet nie zwróciła na niego uwagi, szła prosto przed siebie spuszczając wzrok na swoje stopy. Nagle natrafiła na jakąś przeszkodę i upadłaby, gdyby nie silny chłopak, który ją podtrzymał. Podniosły oczy i ujrzała Zayna wpatrującego się w nią z niemałym zaskoczeniem. Niewiele myśląc objęła go w pasie i mocno się do niego przytuliła. Poczuła zapach papierosa, którego zapewne niedawno skończył palić i te szczególne perfumy. Łącząc się ze sobą stworzyły mieszankę wybuchową wywołując u niej lekki wstrząs, łzy same zaczęły spływać po jej policzkach, a ona wreszcie poczuła zapach, za którym tak bardzo tęskniła. Zapach miłości. 
********** 
Wiem, że rozdział powinien pojawić się już dawno temu, ale jakoś nie mogłam się zebrać żeby go napisać. Z góry przepraszam za błędy i za zadziwiającą krótkość tego rozdziału. Uznałam, że lepiej napisać mniej i coś dodać niż zostawić was bez niczego. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następna cześć. Poza tym chciałabym powiedzieć, że zostało nam kilka rozdziałów + epilog, który zakończy to opowiadanie (mam nadzieję, że dotrwam to tego momentu).Ogólnie to kończą mi się ferie i jestem zrozpaczona, co u was miśki? 
PRZYPOMINAM O CHARACTER ASKS 
NIE DODAM KOLEJNEGO ROZDZIAŁU BEZ PRZYNAJMNIEJ 25 KOMENTARZY X

niedziela, 6 stycznia 2013

Trzynasty. "Perspektywa śmierci to bardzo silna motywacja."

-Co z Ashley?-spytała Lily łapczywie biorąc oddech. Pochyliła się kładąc dłonie na kolanach i patrzyła na chłopców z uniesioną głową.
-Nie wiemy. Musisz porozmawiać z lekarzem.- odpowiedział Niall, który na widok przyjaciół podniósł się z krzesła.
-Gdzie jest jego gabinet?
-Drugi pokój na lewo. Iść z tobą?
-Nie trzeba. Dam sobie radę.- odrzekła szatynka wygładzając dłonią pomiętą koszulkę. Poprawiła włosy i już po chwili stała przed białymi drzwiami. Zapukała dwa razy po czym nacisnęła na klamkę lekko je popychając. Na środku stało dosyć duże, zagracone różnymi papierami, biurko. Siedział za nim mężczyzna w średnim wieku, który właśnie rozmawiał przez telefon. Lily chciała się wycofać, jednak lekarz wskazał głową na krzesło, tym samym zachęcając ją do zajęcia miejsca. Nie pasowało wyjść w takim momencie, więc dziewczyna delikatnie opadła na siedzenie. Oparcie wbijało się jej do pleców, a ona niespokojnie siedziała wyginając palce ze zdenerwowania.
-Słucham.- rzekł lekarz odkładając telefon.
-Chodzi o moją siostrę, Ashley.
-Ashley, Ashley.- mruczał pod nosem mężczyzna przewalając plik kartotek. W ciągu wyciągnął jedną z nich i powiedział:
-Ashley Hemsworth, tak? Ci chłopcy, którzy od dobrych kilku godzin siedzą na korytarzu, wezwali nas w nocy. Niestety nie mam dla pani dobrej wiadomości.
-Wystarczy Lily.- odpowiedziała szybko Liliane czując jeszcze większy stres.
-A więc dobrze. Twoja siostra ma anoreksję.
-Ale jak to anoreksję?- spytała szatynka czując słone łzy napływające do jej oczu.
-Na razie jest to początkowe stadium jednak to nie wyklucza faktu, że Ashley potrzebuje natychmiastowej pomocy. Musi z tego wyjść, zanim choroba jeszcze bardziej się rozwinie.
-Jak ja mogłam tego nie zauważyć.- wyszeptała Lily przeczesując włosy. Tępo wpatrywała się w podłogę próbując powstrzymać drżenie dłoni.
-To nie twoja wina. Dużo dziewczyn w takim wieku zapada w tą chorobę. Chcą się odchudzać i zamiast robić to z umiarem ograniczają jedzenie do minimum i męczą swoje młode organizmy jakimiś dziwnymi ćwiczeniami.
-W jaki sposób mogę jej pomóc?
-Przede wszystkim musisz poświęcać jej dużo uwagi. Za kilka dni będzie mogła wrócić do domu. Ustalimy jej dietę, której musi się trzymać. Twoim zadaniem będzie przypilnowanie jej.
-A klinika? Może powinnam wysłać ją w takie miejsce. Sama już nie wiem.
-To jak na razie nie jest potrzebne. Prawda jest taka, że wyszłaby stamtąd w jeszcze gorszym stanie niż przyszła.
-Mogę ją zobaczyć?- zapytała Lily podnosząc się z krzesła.
-Tak, jednak sądzę, że twoi przyjaciele też mają na to ochotę, więc proszę pojedynczo, dobrze? Nie powinniśmy ją zbytnio stresować.
***** 
-Wiesz już coś?- spytał Liam widząc szatynkę wychodzącą z pokoju.
-Powiedzmy. Muszę najpierw zobaczyć się z Ashley. Potem wam wszystko opowiem.- odpowiedziała Lily kierując się w stronę drzwi z namalowaną siódemką na górze. Wzięła głęboki wdech po czym otworzyła je wchodząc do środka. Znalazła się w średniej wielkości sali, która natychmiast przyprawiła ją o dreszcze. Nigdy nie lubiła takich miejsc. Wszędzie było biało i nieskazitelnie czysto a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach środków czyszczących. W pomieszczeniu znajdowały się dwa łóżka. Na jednym z nich spała Ashley. Delikatne promienie słoneczne opadały na jej bladą twarz. Lily powoli ruszyła w jej stronę po czym usiadła na krześle stojącym pod oknem. Dopiero teraz, wśród tej białej pościeli, zauważyła jak jej siostra jest mała i krucha. Kości policzkowe i obojczyki uwydatniły się. Podsumowując, sama skóra i kości. Liliane nie mogła już powstrzymać łez, więc pozwoliła im spłynąć po swoich policzkach. Obwiniała siebie za to co się stało. Obiecała matce, że się nią zaopiekuję i zawiodła ją. Jej przemyślenia przerwała Ashley, która zaczęła się przebudzać. Po chwili otwarła oczy i podnosząc się ze zdziwieniem spojrzała na swoją siostrę, która szybko otarła swoje mokre policzki.
-Co ty tu robisz?
-Wiem już wszystko, Ash. Dlaczego sobie to robisz?
-Ja...- zaczęła Ashley spuszczając wzrok na swoje dłonie.
-No co, możesz mi to wszystko wytłumaczyć? Jesteś piękną młodą dziewczyną, a takim zachowaniem tylko niszczysz swój organizm.
-Zakochałam się, Lily.
-W kim?
-W Harrym.
-I dlatego się odchudzasz?- spytała zaskoczona Liliane szeroko otwierając oczy.
-W pewnym sensie. Kiedyś przyszła do mnie Nina, musiała wiedzieć, że on mi się podoba, bo powiedziała, że może gdybym była chudsza to Harry prędzej zwróciłby na mnie uwagę, a tak to mogę sobie tylko pomarzyć.- odrzekła Ashley na końcu wybuchając płaczem. Lily szybko wstała z krzesła, położyła się obok niej i mocno ją do siebie przytuliła.
-Niepotrzebnie jej słuchałaś. Mogłaś od razu wszystko mi powiedzieć, a już nigdy nie zobaczyłabyś jej na oczy.- wyszeptała Liliane lekko głaszcząc ją po głowie. Gdyby ktoś wszedł wtedy do pokoju, mógłby pomyśleć, że znajdują się w nim dwie niedorozwinięte dziewczyny, które ryczą wtulając się w siebie. Jednak im to nie przeszkadzało. Nie krępowały się, wręcz przeciwnie, dawno nie czuły tak głębokiej więzi między sobą.
-Możesz mi coś obiecać?
-Co takiego?
-Nie mów nikomu o mojej chorobie i nie rób nic Ninie. Po prostu zostaw ją w spokoju.
-Dobrze wiesz, że...
-Proszę cię, Lily. Chcę o niej zapomnieć.
-No dobrze.
Przez następne kilkanaście minut Ashley stopniowo się uspakajała po czym w końcu usnęła osuwając się na poduszkę. Lily, nie chcąc jej obudzić, delikatnie zsunęła się z łóżka. Szczelnie okryła ją kołdrą i po przejrzeniu się w lustrze, wyszła z pokoju. Ku jej zdziwieniu na korytarzu stała, śmiejąc się w najlepsze, Nina. Momentalnie oblała ją fala złości. Podeszła do niej nawet nie próbując się opanować.
-Co ty tu robisz?!
-Przyszłam do naszej ofiary.- odparła ze słyszalną pogardą w głosie, Nina. Cwaniacko się uśmiechnęła, jednak ta mina momentalnie zamieniła się w grymas, gdy tylko poczuła na sobie dłoń Liliane.
-Nigdy więcej tak nie mów.-odrzekła ze złością Lily, robiąc po każdym wyrazie dłuższą przerwę.- Wypierzaj stąd i już nigdy nie wchodź mi w drogę.
-Ej, spokojnie.- wtrącił się Styles stając pomiędzy dziewczynami. Chłopcy szybko odciągnęli szatynkę na bok, a Harry próbował zasłonić swoim ciałem Ninę, jednak dziewczyna obróciła się na pięcie i spuszczając głowę ruszyła w stronę windy.
-Co ci strzeliło do głowy?!
-Mam swoje powody, a teraz wypierdalaj razem ze swoją cudowną dziewczyną i nie pokazuj mi się na oczy.
Chłopak niepewnie spojrzał na przyjaciół jednak oni tylko kiwnęli głowami w potwierdzeniu, więc pobiegł za Niną nawet nie zaszczycając szatynki spojrzeniem. Zdenerwowana Lily opadła na siedzenie, po czym kładąc łokcie na kolanach schowała twarz w dłoniach. Już po raz drugi tego dnia łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Była zdenerwowana, wyczerpana i nie wiedziała co robić.
-Ej mała, nie płacz.- wyszeptał do jej ucha Niall. Objął jej wątłe ciało ramieniem i przyciągnął ją do siebie.
*****
-Nina, czekaj!- zawołał Harry wybiegając za dziewczyną z budynku.- Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? Dlaczego Lily cię uderzyła?
-Nie wiem.- odpowiedziała brunetka próbując wymusić sztuczny płacz.- To pewnie dlatego, że ostatnio nie dogaduję się z Ashley, ale przecież ja jej nic nie zrobiłam! To nie moja wina, że leży teraz w szpitalu.
-Pewnie, że nie twoja głuptasie.- odrzekł chłopak przyciągając ją do siebie. Delikatnie chwycił palcami jej brodę obracając głowę w lewą stronę.- Trzeba przyłożyć lód, żeby spowolnić powstawanie siniaka.
-Harry?
-Tak?
-Nie zostawisz mnie, prawda?
-Pewnie, że nie. Czemu tak myślisz?
-Cokolwiek by się stało?
-Cokolwiek by się stało, kochanie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.- odpowiedział chłopak łącząc ich usta w delikatnym pocałunku.
*****
-Tak po prostu zemdlała?- spytała zaskoczona Liliane.
-Poszła do kuchni po herbatę, a gdy wracała nagle upadła na podłogę. Nie mogliśmy jej obudzić, więc zadzwoniliśmy po karetkę.- odpowiedział Liam.- Możesz nam wreszcie powiedzieć co jej jest?
-Nic takiego. To tylko anemia.-skłamała gładko Lily.- Za kilka dni wypiszą ją do domu.
~
-My będziemy się już zbierać.- oznajmił Irlandczyk podnosząc się z krzesła.
-Ej nooo, nie idźcie jeszcze.- zaprotestowała Ashley.
-Na pewno jesteś zmęczona. Poza tym dochodzi dziewiąta i jeśli zobaczy nas pielęgniarka to dostaniemy niezły ochrzan.
-Ja zostaję tutaj na noc.
-Nawet się nie wygłupiaj,Lily.-odpowiedział szybko Zayn.- Masz za sobą nieprzespaną noc. Musisz odpocząć, a krótkie drzemki na ten niewygodnej kanapie na pewno ci nie pomogą.
-Przecież ktoś musi ją przypilnować.
-Nie potrzebuję niańki.- oburzyła się Ashley.
-Ty nie masz tutaj nic do gadania. Ja mogę zostać.- oznajmił Lou spoglądając z nadzieją na bruneta.
-Louis zaopiekuje Ash, a my przyjedziemy tutaj z samego rana. Pasuje?- spytał Zayn patrząc na Lily. Dziewczyna w głębi serca przyznała chłopcom rację. Była wyczerpana, jednak nie chciała zostawiać Ashley samej. W końcu przemówił przez nią rozsądek, a zmęczenie wzięło górę, więc zgodziła się i już po chwili stała w windzie zjeżdżającej na podziemny parking.
**********
Zaskoczeni? Przepraszam za beznadziejność tego rozdziału. W głowie wymyśliłam sobie trochę coś innego, ale ostatnio trudno mi cokolwiek przelewać na klawiaturę. Dziękuję za prawie 20 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i mam nadzieję, że pod tym powtórzycie ten sukces. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Pewnie jakoś w ferie, które zaczynają mi się 14 stycznia. Trzymajcie się miśki xx
PRZYPOMINAM O CHARACTER ASKS 
NIE DODAM KOLEJNEGO ROZDZIAŁU BEZ PRZYNAJMNIEJ 20 KOMENTARZY X