czwartek, 23 maja 2013
UWAGA!
Jadę jutro na wakacje, więc w najbliższym czasie nie dodam rozdziału, bardzo was przepraszam & trzymajcie się xxx
czwartek, 2 maja 2013
Siedemnasty. "Forgive me my weakness."
-Przynieść wam coś do picia, zakochańce?- spytał Liam stanąwszy nad Ashley i Harrym, którzy leżeli na kocu przytulając się do siebie.
-Sok pomarańczowy.
-Harry?
-Może być to samo.
-Okej, już się robi - odpowiedział szatyn wyciągając ze spodni portfel. Ruszył w stronę sklepów spoglądając przy tym na resztę przyjaciół przebywających w wodzie.
~
-Dobrze mi tu z tobą. Tak spokojnie. Mogłabym teraz iść spać - mruknęła Ashley kładąc głowę w zagłębieniu szyi chłopaka.
-To można zrozumieć na trzy sposoby: jest ci tak ze mną dobrze, że mogłabyś zasnąć, tak bardzo nic nie robimy, że mogłabyś zasnąć albo chcesz ze mną iść do łóżka. W sumie to ja też mógłbym teraz iść spać. Na każdą z tych trzech opcji - odpowiedział Harry delikatnie muskając ustami jej czoło na co Ash cicho zachichotała.
-Jesteś niemożliwy.
-Sok pomarańczowy.
-Harry?
-Może być to samo.
-Okej, już się robi - odpowiedział szatyn wyciągając ze spodni portfel. Ruszył w stronę sklepów spoglądając przy tym na resztę przyjaciół przebywających w wodzie.
~
-Dobrze mi tu z tobą. Tak spokojnie. Mogłabym teraz iść spać - mruknęła Ashley kładąc głowę w zagłębieniu szyi chłopaka.
-To można zrozumieć na trzy sposoby: jest ci tak ze mną dobrze, że mogłabyś zasnąć, tak bardzo nic nie robimy, że mogłabyś zasnąć albo chcesz ze mną iść do łóżka. W sumie to ja też mógłbym teraz iść spać. Na każdą z tych trzech opcji - odpowiedział Harry delikatnie muskając ustami jej czoło na co Ash cicho zachichotała.
-Jesteś niemożliwy.
*****
-Niall, zobacz jaka ładna koszulka!- Krzyknęła Lily podbiegając do jednego ze straganów.
-Muszę ją zmierzyć - dodała odwracając się w stronę chłopaka.
-Muszę ją zmierzyć - dodała odwracając się w stronę chłopaka.
-Teraz?-jęknął.- Jestem głodny.
-Och nie marudź, to tylko chwilka - odparła ściągając podkoszulek z wieszaka. Wbiegła do przymierzali i zasunęła za sobą zasłonę. Zmęczony Niall usiadł na krześle, które stało niedaleko i czekał na przyjaciółkę, która już po chwili mu się pokazała.
-I jak?- spytała przeglądając się w lustrze.- Nie opina mnie?
-Co ma opinać?-odrzekł Niall, podchodząc do niej.- Chyba twoje kości.
-Bez przesady haha. Kupić ją?
-Yup, wyglądasz w niej świetnie.
-Mówisz tak, bo chcesz jak najszybciej wrócić do hotelu - zaśmiała się Liliane.
-Mówię to, co myślę, ale jak już o tym wspomniałaś, to nie obraziłbym się, gdybyś trochę się ruszyła haha.
-Nie dam już rady - mruknęła Ashley odsuwając od siebie miskę z sałatką. Napiła się soku, po czym odstawiła go na stół i opadła na krzesło łapiąc się za brzuch.
-Nie zjadłaś nawet połowy, Ash - odrzekł Louis spoglądając ukradkiem na Harry'ego, który stał w kolejce z zamiarem zamówienia sobie chłodnego napoju.
-Nie mam apetytu.
-Ty nigdy go nie masz.
-Lou...
-I jak?- spytała przeglądając się w lustrze.- Nie opina mnie?
-Co ma opinać?-odrzekł Niall, podchodząc do niej.- Chyba twoje kości.
-Bez przesady haha. Kupić ją?
-Yup, wyglądasz w niej świetnie.
-Mówisz tak, bo chcesz jak najszybciej wrócić do hotelu - zaśmiała się Liliane.
-Mówię to, co myślę, ale jak już o tym wspomniałaś, to nie obraziłbym się, gdybyś trochę się ruszyła haha.
*****
-Nie zjadłaś nawet połowy, Ash - odrzekł Louis spoglądając ukradkiem na Harry'ego, który stał w kolejce z zamiarem zamówienia sobie chłodnego napoju.
-Nie mam apetytu.
-Ty nigdy go nie masz.
-Lou...
-Martwię się o ciebie, Ashley.
-Niepotrzebnie- odparła, posyłając mu pokrzepiający uśmiech.- Jest gorąco, więc nie chce mi się jeść. Poza tym dużo zjadłam na śniadanie, potem wypiłam sok pomarańczowy i teraz jestem napchana. Gdzie podziała się reszta?- spytała, próbując zmienić temat.
-Jak wychodziłem z pokoju to Liam się kąpał, Zayn gdzieś zniknął, a Lily i Niall jeszcze nie wrócili z plaży.
-Um, sądzisz, że między Niallerem a Liliane coś jest?
-To znaczy?
-No wiesz, wszędzie ze sobą chodzą, mają przed nami tajemnice i w ogóle.
-Myślę, że po prostu się przyjaźnią. Gdyby byli razem to pewnie by nam o tym powiedzieli.
-Nie wydaję mi się, Lily jest strasznie skryta i takie rzeczy lubi trzymać w tajemnicy.
-Jeśli chcesz to mogę w środku nocy wbiec do ich pokoju, żeby zobaczyć co robią.
-Może lepiej nie- zaśmiała się Ashley.
-Niepotrzebnie- odparła, posyłając mu pokrzepiający uśmiech.- Jest gorąco, więc nie chce mi się jeść. Poza tym dużo zjadłam na śniadanie, potem wypiłam sok pomarańczowy i teraz jestem napchana. Gdzie podziała się reszta?- spytała, próbując zmienić temat.
-Jak wychodziłem z pokoju to Liam się kąpał, Zayn gdzieś zniknął, a Lily i Niall jeszcze nie wrócili z plaży.
-Um, sądzisz, że między Niallerem a Liliane coś jest?
-To znaczy?
-No wiesz, wszędzie ze sobą chodzą, mają przed nami tajemnice i w ogóle.
-Myślę, że po prostu się przyjaźnią. Gdyby byli razem to pewnie by nam o tym powiedzieli.
-Nie wydaję mi się, Lily jest strasznie skryta i takie rzeczy lubi trzymać w tajemnicy.
-Jeśli chcesz to mogę w środku nocy wbiec do ich pokoju, żeby zobaczyć co robią.
-Może lepiej nie- zaśmiała się Ashley.
*****
Lily właśnie skończyła suszyć włosy, gdy na korytarzu usłyszała podniesione głosy i dźwięki świadczące o szamotaninie. Po chwili drzwi do jej pokoju otwarły się i ktoś został wepchnięty do pomieszczenia, a gdy chciał się z niego wydostać, zatrzasnęły się z hukiem. Zaskoczona dziewczyna stała na środku pokoju i patrzyła na nieproszonego gościa.
-Niall, otwórz te cholerne drzwi!- krzyknął Zayn szarpiąc za klamkę, jednak to było na nic, ponieważ Irlandyczk już dawno przekręcił klucz w zamku. Gdy brunet zrozumiał, że krzyki mu nie pomogą, uspokoił się i powoli obrócił w stronę szatynki, patrząc na nią przepraszającym wzrokiem.
-Co ty tu robisz?
-Ja...um, to wszystko przez Nialla. Zamknął nas tu i nie wypuści dopóki ze sobą nie porozmawiamy.
-No to świetnie- odparła zdenerwowana dziewczyna opadając na łóżko.- Nie mogłeś go powstrzymać?
-To nie moja wina- warknął Zayn.- Wziął mnie z zaskoczenia. Zresztą nieważne, po prostu wyjdę na balkon i posiedzę tam.
-Możesz tu zostać, jeśli chcesz.
-Nie, jeszcze ci zabiorę zbyt dużo powietrza czy coś - odrzekł z wyraźnie słyszalną ironią w głosie, brunet.
-O co ci chodzi, co?- spytała Lily, opierając dłonie na biodrach.- Unikasz nas, na obiad schodzisz wtedy, gdy my skończymy go jeść, a nocami włóczysz się po dyskotekach.
-Ach, teraz to ja was unikam? To ty od urodzin Ashley nie odezwałaś się ode mnie nawet słowem i za każdym razem, gdy mnie widzisz, uciekasz lub odwracasz wzrok!
-Najwyraźniej mam powód.
-Można wiedzieć jaki?
-Och, nie udawaj, że nie wiesz. To nie ja powiedziałam, że cię kocham.
-Rozumiem, że miałem trzymać to w tajemnicy, tak? Udawać, że jesteś dla mnie zwykłą przyjaciółką.
-Tak byłoby prościej.
-Dla ciebie tak, ale dla mnie nie.
-Właśnie dla ciebie. Zrozum, że my nie możemy być razem.
-Dlaczego? Podaj mi choć jeden logiczny powód.
-Ja po prostu nie zasługuję na miłość.
-Nie ma na świecie osoby, która nie zasługuję na miłość, Lily.
-Ja nią jestem, Zayn. Ściągam na moich bliskich same nieszczęścia. Nie nadaję się do dłuższych przyjaźni, a co dopiero związków.
-Nie bądź taką egoistką do cholery! Dlaczego nie możemy spróbować? Przecież to nic nas nie kosztuje! Nie uda nam się, okej. Uda, jeszcze lepiej!
-Nie jestem egoistką. Przejmuję się wszystkimi wokół, a o sobie myślę na samym końcu. To nie moja wina, że...
Jej wypowiedź przerwały usta Zayna napierające na jej własne. Jego dłonie znalazły się na tali szatynki, przyciągnął ją do siebie i pogłębił pocałunek. Jej ręce owinęły mu się na karku, a palce wplątały w czarne włosy. Z czasem ich usta zaczęły ze sobą współpracować. Lily delikatnie przejechała językiem po jego wargach. Odpłacił się jej tym samym, po czym wsunął język w jej rozchylone wargi.
Nagle oderwali się od siebie.
Oboje ciężko oddychali, próbując nabrać jak najwięcej powietrza.
Zayn delikatnie splótł dłonie na dole jej pleców, a ona oparła czoło o jego obojczyk i poprzez liczenie do dziesięciu, próbowała uspokoić swoje szybko bijące serce.
Na próżno.
~
-Możemy teraz normalnie porozmawiać?- spytał szeptem Zayn, po kilkudziesięciu sekundach nieruszania się z miejsca. W odpowiedzi objęła go mocniej i czuła, jak w tym serdecznym uścisku jej ostre kanty łagodnieją i wpasowują się w jego ubytki i niedostatki.
Nagle chłopak podniósł ją i pozwolił opleść nogi wokół swoich bioder. Zrobił kilka kroków, usiadł na łóżku po czym posadził ją na swoich udach i mocno do siebie przytulił.
-Jeśli chcesz, to powiedz mi wszystko, co leży ci na sercu. Jeśli nie, zrozumiem.
-Od czego mam zacząć?- spytała po chwili mocniej się w niego wtulając.
-Od początku? Myślę, że tak będzie najprościej.
-Ugh, to nie jest dla mnie proste, więc jeśli przez dłuższy czas nie będę nic mówić to siedź i czekaj, dobrze?
-Nie ma sprawy.
-Wszystko zaczęło się od Jamesa, z którym poznałam się na jednym z tych motocyklowych zlotów, który odbywał się niedaleko Londynu. Wymieniliśmy się numerami, pisaliśmy ze sobą, a z czasem staliśmy parą. Na początku wszystko było okej. Imprezy, mini randki i tak dalej. Potem zaczęły się kłótnie. Nawet nie pamiętam, o co w nich chodziło. Miał na pieńku z rodzicami, więc wyżywał się na mnie, a ja, zamiast mu pomóc, jeszcze dokładałam zmartwień. Nie raz wyzywaliśmy się od najgorszych. Nade wszystko jednak kochałam jego słowa. To, jak do mnie mówił, dzielił się ze mną wszystkimi myślami i uczuciami. Rozmowa z nim była tym, czego potrzebowałam najbardziej. Od zawsze wiedziałam, że mogę mu powiedzieć wszystko. Był dla mnie oparciem, najwspanialszym przyjacielem, wiernym słuchaczem, pierwszą prawdziwą miłością. A potem wszystko się zawaliło- przerwała, próbując uspokoić wstrząsające nią łkanie. Wzięła pięć głębszych oddechów i kontynuowała.- To było na początku marca. Śnieg ledwo zdążył stopnieć, a ci szaleńcy już otwarli sezon na te pieprzone motory. Dave zorganizował imprezę, na którą oczywiście nas zaprosił. W końcu byliśmy jego najbliższymi przyjaciółmi. James miał przyjechać po mnie koło 20. Mówiłam mu, żeby wziął taksówkę, bo na drodze jest wciąż niebezpiecznie, ale on nie chciał mnie słuchać.
Cholerny uparciuch.
Pamiętam, że tego wieczoru usłyszałam w radiu, żeby nie wychodzić z domu, ponieważ zbliża się potężna burza. Napisałam mu smsa błagając go, żeby na siebie uważał. Powiedział, że właśnie wyjeżdża i żebym cierpliwie czekała, bo mnie kocha.
Ósma już dawno minęła, a jego wciąż nie było. Siedziałam w salonie i nasłuchiwałam czy przypadkiem nie słychać warkotu jego motoru.
Nic, cisza.
Ashley próbowała mnie pocieszyć. Mówiła, że może coś go zatrzymało. Przecież mógł czegoś zapomnieć z domu i pewnie jest już w drodze.
Przeczucie mówiło mi, że coś jest nie tak.
W końcu ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam kilku jego znajomych. Czułam, że stało się coś złego. Spojrzałam na nich pytająco, lecz dopiero po długim czasie, któryś odważył się cokolwiek powiedzieć. Rozumiałam co piąte słowo. Za szybka jazda, motor, hamulce, wypadek, szpital. Osunęłam się na ziemie. Nic do mnie nie docierało, czułam się w jak w transie. Słyszałam jakieś wrzaski i dopiero wtedy, gdy poczułam, że ktoś mnie obejmuje, zorientowałam się, że to ja krzyczę. Zawieźli mnie do szpitala. Na tym pieprzonym korytarzu spędziliśmy kilka godzin. Potem wyszedł lekarz i tak po prostu pokiwał przecząco głową. On umarł Zayn, rozumiesz? Umarł. Zostawił mnie.
Wiesz, czasami boli cię tak, że nie możesz wytrzymać. Pragniesz odciąć się ot tego wszystkiego. Od bólu, cierpienia i tego zwykłego braku przynależności do kogoś. Do kogoś ważnego. Istniejesz, bo istniejesz, ale to nie jest to, co kiedyś. Poruszasz się, ale nie sprawia ci to żadnego przyjemności. Jest ci obojętnie czy zaśniesz na podłodze, czy na łóżku, czy będziesz miał poduszkę, czy zimne kafelki pod sobą. Czy na niebie są gwiazdy, czy nie. Czy jutro wzejdzie słońce, czy nie. Istniejesz, bo istniejesz, ale nie ma dla ciebie nic ważnego. Jedyne, czego pragniesz, to spokoju i zapomnienia. No może jeszcze mocnego przytulenia. Poczucia czyjegoś ciepła przez chwilę. Chwilę.
Teraz mnie rozumiesz? Nie chcę się z nikim wiązać, ponieważ boję się, że ten ktoś na tym ucierpi. Że ja na tym ucierpię. Raz przeszłam przez takie coś i za drugim razem już mi się nie uda. Wtedy w szpitalu, gdy na ciebie wpadłam, ja... znów poczułam zapach Jamesa, wiesz? Pachniesz zupełnie tak samo jak on kiedyś.
-Pozwól, że ja teraz coś powiem, dobrze?- spytał Zayn lekko głaskając dziewczynę po plecach. Gdy kiwnęła głową, kontynuował.-Nie chcę, żebyś była ze mną z przymusu. Wiesz już, co do ciebie czuję i jeśli ty chociaż w połowie odwzajemniasz to uczucie, to zgódź się na bycie ze mą. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, żebyś już nigdy tak nie cierpiała. Nie mam zamiaru na ciebie naciskać. Po prostu powiedz mi co zdecydowałaś, gdy już będziesz na to gotowa. Daj mi jakiś znak, cokolwiek. Na pewno zrozumiem, a jeśli nie, to przynajmniej spróbuję.
Liliane tylko kiwnęła głową w geście potwierdzenia po czym ułożyła głowę w zagłębieniu jego szyi i mocno się do niego przytuliła.
-Um, Zayn- rzekła niepewnie.
-Tak?
-Chyba ubrudziłam tuszem twoją koszulkę- zachichotała.
-Co zrobiłaś?!-zawołał Zayn ze słyszalną udawaną złością.- To jedna z moich ulubionych!
-Odkupię ci- odrzekła, wystawiając mu język.
-Nie musisz- odpowiedział lekko pstrykając ją w nos.- Idziemy coś zjeść? Z tego co wiem to nawet nie byłaś na obiedzie.
-Chętnie, tyle że najpierw muszę się wykąpać, a co najważniejsze - zmyć z twarzy pozostałości makijażu haha.
-Oj tam, wcale nie wyglądasz tak źle.
-Wiesz skąd wiem kiedy kłamiesz?
-Um, skąd?- spytał niepewnie.
-Ruszają ci się nozdrza haha!
-Nieprawda!- zaprzeczył Zayn łapiąc się za nos.
W końcu ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam kilku jego znajomych. Czułam, że stało się coś złego. Spojrzałam na nich pytająco, lecz dopiero po długim czasie, któryś odważył się cokolwiek powiedzieć. Rozumiałam co piąte słowo. Za szybka jazda, motor, hamulce, wypadek, szpital. Osunęłam się na ziemie. Nic do mnie nie docierało, czułam się w jak w transie. Słyszałam jakieś wrzaski i dopiero wtedy, gdy poczułam, że ktoś mnie obejmuje, zorientowałam się, że to ja krzyczę. Zawieźli mnie do szpitala. Na tym pieprzonym korytarzu spędziliśmy kilka godzin. Potem wyszedł lekarz i tak po prostu pokiwał przecząco głową. On umarł Zayn, rozumiesz? Umarł. Zostawił mnie.
Wiesz, czasami boli cię tak, że nie możesz wytrzymać. Pragniesz odciąć się ot tego wszystkiego. Od bólu, cierpienia i tego zwykłego braku przynależności do kogoś. Do kogoś ważnego. Istniejesz, bo istniejesz, ale to nie jest to, co kiedyś. Poruszasz się, ale nie sprawia ci to żadnego przyjemności. Jest ci obojętnie czy zaśniesz na podłodze, czy na łóżku, czy będziesz miał poduszkę, czy zimne kafelki pod sobą. Czy na niebie są gwiazdy, czy nie. Czy jutro wzejdzie słońce, czy nie. Istniejesz, bo istniejesz, ale nie ma dla ciebie nic ważnego. Jedyne, czego pragniesz, to spokoju i zapomnienia. No może jeszcze mocnego przytulenia. Poczucia czyjegoś ciepła przez chwilę. Chwilę.
Teraz mnie rozumiesz? Nie chcę się z nikim wiązać, ponieważ boję się, że ten ktoś na tym ucierpi. Że ja na tym ucierpię. Raz przeszłam przez takie coś i za drugim razem już mi się nie uda. Wtedy w szpitalu, gdy na ciebie wpadłam, ja... znów poczułam zapach Jamesa, wiesz? Pachniesz zupełnie tak samo jak on kiedyś.
-Pozwól, że ja teraz coś powiem, dobrze?- spytał Zayn lekko głaskając dziewczynę po plecach. Gdy kiwnęła głową, kontynuował.-Nie chcę, żebyś była ze mną z przymusu. Wiesz już, co do ciebie czuję i jeśli ty chociaż w połowie odwzajemniasz to uczucie, to zgódź się na bycie ze mą. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, żebyś już nigdy tak nie cierpiała. Nie mam zamiaru na ciebie naciskać. Po prostu powiedz mi co zdecydowałaś, gdy już będziesz na to gotowa. Daj mi jakiś znak, cokolwiek. Na pewno zrozumiem, a jeśli nie, to przynajmniej spróbuję.
Liliane tylko kiwnęła głową w geście potwierdzenia po czym ułożyła głowę w zagłębieniu jego szyi i mocno się do niego przytuliła.
-Um, Zayn- rzekła niepewnie.
-Tak?
-Chyba ubrudziłam tuszem twoją koszulkę- zachichotała.
-Co zrobiłaś?!-zawołał Zayn ze słyszalną udawaną złością.- To jedna z moich ulubionych!
-Odkupię ci- odrzekła, wystawiając mu język.
-Nie musisz- odpowiedział lekko pstrykając ją w nos.- Idziemy coś zjeść? Z tego co wiem to nawet nie byłaś na obiedzie.
-Chętnie, tyle że najpierw muszę się wykąpać, a co najważniejsze - zmyć z twarzy pozostałości makijażu haha.
-Oj tam, wcale nie wyglądasz tak źle.
-Wiesz skąd wiem kiedy kłamiesz?
-Um, skąd?- spytał niepewnie.
-Ruszają ci się nozdrza haha!
-Nieprawda!- zaprzeczył Zayn łapiąc się za nos.
*****
-Kto dzwonił?- zapytała Ashley widząc, że Harry skończył już rozmawiać.
-Louis, pytał się czy idziemy z nimi na miasto.
-I co powiedziałeś?
-Że zostaniemy w pokoju, bo źle się czujesz, a ja wolę posiedzieć z tobą.
-Dobrze wiesz, że możesz z nimi iść, Harry. Bolący brzuch i lekkie osłabienie to jeszcze nie koniec świata. Nie chcę, żebyś psuł sobie przeze mnie wakacje.
-Nie gadaj bzdur- odparł delikatnie głaszcząc ją po policzku.- Gdyby nie ty, to nawet nie wybrałbym się na tą wyspę. Wolę pooglądać sobie z tobą telewizję niż iść do klubu i się schlać. Poza tym martwi mnie to twoje złe samopoczucie.
-Niepotrzebnie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Musiałam złapać jakiegoś wirusa, do jutra pewnie mi przejdzie.
-Jesteś pewna? Może powinnyśmy pójść do jakiegoś lekarza? Mogę poszukać czegoś na internecie.
-Nie chcę żadnego lekarza. Jeśli koniecznie chcesz mi potowarzyszyć to załatw jakiś dobry film i pozwól mi się do siebie przytulić. Nic więcej mi nie potrzeba - odrzekła skradając na jego ustach szybki pocałunek.
***kilka dni później***
-Mówiłem ci, żebyś nie wchodziła do wody bez butów- mruknął Zayn pozwalając Lily opleść swoje nogi wokół jego bioder.
-Ałć, uważaj na stopę- syknęła szatynka łącząc dłonie przed jego szyją.- To nie moja wina, że nadepnęłam na to coś.
-Gdybyś chociaż raz mnie posłuchała, to teraz mogłabyś normalnie iść, a ja nie musiałbym cię nieść.
-Nie mów, że ci się to nie podoba- szepnęła delikatnie przygryzając płatek jego ucha.
-Możesz przestać mnie rozpraszać?
-To cię rozprasza?- spytała lekko muskając opuszkami palców jego kark.
-Tak -odparł przez zaciśnięte zęby.
-A to?- zapytała, po czym zaczęła zostawiać delikatne pocałunki wzdłuż linii jego kręgosłupa.
-Lily...
-Okej, już przestaję haha.
**********
Zaskoczeni/zdziwieni? A może wiedzieliście co się wydarzy? W każdym bądź razie mam nadzieję, że rozdział 17 chociaż trochę wam się podoba. Do końca opowiadania nie zostało nam zbyt wiele, więc bardzo proszę o zostawianie swoich głosów w ankiecie. Przepraszam, że rozdziału nie było ponad miesiąc. Miałam tyle roboty, że nie znalazłam czasu na napisanie go wcześniej. Jeśli ktoś chciałby czasem porozmawiać to zapraszam do okienka gg, które znajduję się pod ankietą :) + przepraszam za ewentualne błędy.
PRZYPOMINAM O CHARACTER ASKS
NIE DODAM KOLEJNEGO ROZDZIAŁU BEZ PRZYNAJMNIEJ 15 KOMENTARZY X
PRZYPOMINAM O CHARACTER ASKS
NIE DODAM KOLEJNEGO ROZDZIAŁU BEZ PRZYNAJMNIEJ 15 KOMENTARZY X
Subskrybuj:
Posty (Atom)