-No i świetnie.-oburzyła się Ashley.
-Co to za James? – spytał Zayn.
-Nie twoja sprawa. Idę oddać bluzę. Będę za pół godziny. –
oznajmiła dziewczyna wychodząc z
pomieszczenia.
-To może ja poszukam Lily. – zaproponował Niall spoglądając
pytającym wzrokiem na przyjaciół. Chłopcy niepewnie kiwnęli głowami, więc
blondyn zdążył tylko złapać bluzę i wybiegł z domku. Nie wiedział gdzie
dokładnie mógłby ją znaleźć. Pierwszą myślą było pobliskie jezioro, więc zaufał
swojej intuicji i ruszył w tamtą stronę. Było już dosyć późno, więc
przyspieszył kroku i już po kilkunastu minutach był na miejscu. Obszedł plażę i
znalazł ją dopiero wtedy, gdy już chciał zawracać. Siedziała na małym mostku mocząc
nogi w letniej wodzie. Powoli do niej podszedł nie chcąc jej przestraszyć.
Dziewczyna podniosła głowę na typowe skrzypienie, które wydobywało się z drewna
pod wpływem ciężaru.
-Niall? Co ty tutaj robisz? – spytała ukradkiem ocierając
łzy.
-Szukam cię.- odpowiedział chłopak delikatnie się
uśmiechając. Przeszedł kilka kroków i usiadł obok niej uprzednio ściągając
buty. Chciał ją przytulić jednak nie był pewien czy powinien. Dziewczyna mogła
przecież jakoś dwuznacznie to odebrać. Ku zdziwieniu blondyna Lily przysunęła
się do niego i oparła głowę na jego ramieniu. Niall, już bez wahania, podniósł
rękę i objął w pasie. Szatynka zaczęła szlochać. Po jej policzkach spływały
słone łzy, jednak ona nie starała się ich powstrzymać. Pozwoliła im płynąć.
-Ciii, spokojnie.-chłopak próbował ją uspokoić delikatnie
głaszcząc jej plecy. Lily w końcu przestała płakać i otarła końcem rękawa mokre
policzki.
-Może opowiesz mi co się stało? –zaczął niepewnie
blondyn-Oczywiście jeśli chcesz, nie będę cię do niczego zmuszał.
Liliane wzięła głęboki oddech i spojrzała w miłe, błyszczące
oczy Nialla. Następnie otworzyła swoje usta i zaczęła mówić.
*****
-Naprawdę musisz już iść? – spytał Thomas.
-Nie mam innego wyjścia. Pokłóciłam się z Lily i jeśli chce
jeszcze gdziekolwiek sama wyjść to muszę szybko wrócić. Przepraszam.
-Szkoda. Spotkamy się jutro?
-Jeśli tylko chcesz to tak. – odpowiedziała Ashley lekko się
uśmiechając.
-W takim razie do zobaczenia.- odrzekł chłopak przytulając
dziewczynę.
-Trzymaj się Tom.
Ash odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę domków.
Weszła na leśną ścieżkę przyspieszając kroku. Zazwyczaj przebywała tą drogę w
spokoju, jednak czuła, że tego wieczoru leśna atmosfera uległa zmianie. W
pewnej chwili usłyszała trzask łamanej gałęzi. Zatrzymała się nasłuchując.
Czuła przyspieszone bicie swojego serca. Postanowiła się odezwać;
-Jest tam ktoś?
-Ashley?
-Harry?! O mój boże, ale mnie wystraszyłeś! Co ty tutaj
robisz? – zapytała dziewczyna na widok chłopaka wyłaniającego się zza drzewa.
-Chciałem się upewnić, że dotrzesz do domu w jednym kawałku.
– odpowiedział szatyn szeroko się uśmiechając.
-Oh okej. Chodźmy już. Lily wróciła?
-Jak wychodziłem to jeszcze jej nie było, ale Niall za nią
poszedł.
-Rozumiem. Umm Harry, przepraszam, że tak na ciebie
nakrzyczałam. Po prostu...
-Nic nie szkodzi, już o tym zapomniałem. – przerwał jej
chłopak.
-Ahh no i sory za to, że musieliście wysłuchiwać naszych
kłótni i w ogóle.
-Wszystko jest okej Ashley. Nie przejmuj się.
*****
-Tęsknisz za nim?
-Czasem. Rano, w południe, wieczorem, w nocy. Prawie zawsze.
Po tej odpowiedzi nastała chwila ciszy, którą przerwał
dźwięk nadchodzącego smsa. Niall, przepraszając, wyciągnął komórkę z kieszeni i
powiedział:
-Chłopcy się o nas martwią. Jest już późno, wracamy?
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko zaczęła podnosić się z
ziemi. Wsunęła na nogi tenisówki, poczekała na blondyna i już po chwili oboje
zmierzali w stronę lasu, który miał za zadanie doprowadzić ich do przyjaciół.
*****
W ciągu kilkunastu minut znaleźli się na miejscu. Światło
świeciło się tylko w kuchni gdzie, jak się później okazało, siedział Liam
dopijając herbatę. Gdy był już pewny, że przyjaciele są bezpieczni, pożegnał
się z nimi życząc dobrej nocy i udał się do pokoju.
-Nie idziesz spać?- spytał Niall widząc Lily włączającą
telewizor.
-Nie, nie dam rady zasnąć. – odpowiedziała dziewczyna
siadając na kanapie.
-W takim razie dotrzymam ci towarzystwa. – odrzekł chłopak
dosiadając się do niej.
-Nie ma mowy Niall. Nie będziesz zarywał przeze mnie nocy.
-Ale mi się nie chce spać!-zaprotestował blondyn, a gdy Lily
skarciła go wzrokiem, dodał.-Przysięgam!
-No dobra, dobra. Powiedzmy, że ci wierzę.-zaśmiała się
dziewczyna.-Ale obiecaj mi, że jak już nie będziesz mógł wytrzymać to pójdziesz
do siebie i grzecznie się położysz.
-Obiecuję.
*****
Obudziło ją pukanie do drzwi. Otwarła oczy i przetarła je
dłońmi. Na jej kolanach spoczywała głowa Niala, który spał słodko pochrapując.
Delikatnie ją uniosła, wstała, tak żeby go nie obudzić, i położyła ją na
wcześniej podstawionej poduszce. Przykryła go kocem i podążyła w stronę drzwi leniwie
stawiając kolejne kroki.
-Cześć, masz może pożyczyć cukier, bo...- usłyszała
uchylając je.
-Dave?
-Hope*?
Dziewczyna zamarła wpatrując się w dosyć wysokiego,
zielonookiego bruneta, który stał na drewnianych schodach. W końcu otrząsnęła
się i wyszeptała:
-Dawno nikt nie mówił do mnie Hope.
-Od...
-Tak, właśnie od wtedy Dave.
-Odwróciłaś się od nas, nie odbierałaś telefonów, nie
mogliśmy się z tobą skontaktować.
-Musimy o tym teraz rozmawiać? –spytała dziewczyna słysząc
dźwięki dochodzące zza jej pleców, które świadczyły o tym, że któreś z
domowników się obudziło.
-A kiedy?
-Później.
-Spotkasz się ze mną?
-Tak.
-Obiecujesz?
-Przestań zadawać tyle pytań do cholery. Przyjdź po mnie za
godzinę.
-W takim razie do zobaczenia Hope.- odpowiedział chłopak
schodząc ze schodów. Lily wycofała się do środka i zamknęła drzwi. W kuchni
zrobiła sobie kawę i wyszła na taras z zamiarem wypicia jej. Niestety nie była
sama. Przy stoliku, paląc papierosa, siedział Zayn. Dosiadła się do niego i
pociągnęła łyk gorącej kawy, która od razu rozgrzała jej zmarznięte ciało przy
okazji prosząc o więcej. Brzydka pogoda nie poprawiła jej parszywego nastroju,
który był powodem spotkania Davida.
Mogę?-spytała Zayna wskazując wzrokiem na paczkę papierosów. Chłopak tylko kiwnął
głową lekko się uśmiechając. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę z zamiarem podania
jej dziewczynie. Lily wyciągnęła po nią rękę. W chwili zetknięcia się ich dłoni
jej ciało przeszedł gorący prąd. Przez kilka sekund wpatrywała się w jego
czekoladowe błyszczące oczy po czym, speszona, spuściła wzrok i zabierając dłoń
podpaliła papierosa.
*****
-Ashley!
-Jestem w łazience!
-Wszędzie cię szukam.-zaczął Louis uchylając drzwi.-Idziesz
ze mną do sklepu? Zabrakło mleka.
-Okej, tylko założę buty. – oznajmiła dziewczyna poprawiając
włosy. Wyszła z pomieszczenia udając się do przedpokoju. Naciągnęła na stopy
tenisówki, zgarnęła bluzę oraz telefon i razem z Louisem wyszła z domku.
*****
-Dlaczego nie zadzwoniłaś?– przerwał ciszę Dave przesypując
suchy piasek przez palce.
-Nie mogłam.
-Ale dlaczego?
-Na sam dźwięk twojego głosu zmieniłabym zdanie.
-Ale dlaczego?
-Na sam dźwięk twojego głosu zmieniłabym zdanie.
-Jakie zdanie?
-Po prostu chciałam się od was
odciąć, rozumiesz?! Nic do mnie nie docierało, nie wiedziałam co się wokół mnie
dzieje. Chciałam zapomnieć, a to był jedyny możliwy sposób.
-Pomógłbym ci.
-Nie, nikt nie mógł mi pomóc. Ani
ty, ani Ashley, ani matka, której nawet wtedy przy mnie nie było.
-Nam też nie było łatwo.
-Wiem Dave, wiem.
-Tęsknisz za nim?- spytał chłopak
na co Lily tylko parsknęła śmiechem.
-Co?
-Nic. Po prostu jesteś drugą
osobą w przeciągu dwóch dni, która mnie o to pyta. I tak, tęsknie za nim,
cholernie. Widziałeś się ostatnio z Mattem?
-Nie, wyjechał po... No wiesz po
czym. Tylko raz do mnie zadzwonił. Powiedział, że mieszka teraz w Nowym Jorku,
wszystko u niego dobrze i, co najważniejsze, został tatą.
-Któż by pomyślał, nasz Matt
ojcem.
-Ustatkował się. My też
powinniśmy, Hope.
-Możesz przestać mówić do mnie...
-Nie.-przerwał jej David.-Dobrze
wiesz, że nie mogę tego zrobić. W końcu jesteś naszą nadzieją, prawda?
~
-Spotkamy się jeszcze?
-To zależy tylko od ciebie.
-A tak w ogóle to co ty tutaj
robisz?
-Jestem na wakacjach.
-Sam?
-Nie, z Rose.
-Jesteście razem?- spytała
zaskoczona Lily.
-Można tak powiedzieć. A ty?
-Co ja?
-Masz kogoś?
-Nie. Raz poznałam kogoś. Skreśliłam go po drugim
spotkaniu. Nie, nie dlatego, że było z nim coś nie tak. Po prostu nie był nim.
-Hope...
- I szczerze mówiąc, nie mam
pojęcia czemu żyję i gdybym miała siłę i odwagę już dawno jedynym miejscem,
gdzie można byłoby mnie znaleźć, byłby cmentarz. – oznajmiła dziewczyna
podnosząc się z ziemi.
-Nie mów tak.
-Możemy już iść?
~
-Trzymaj się Hope. – powiedział Dave
przyciągając do siebie dziewczynę.
-Mam inne wyjście?
-Nie. Jak tylko wrócisz do
Londynu skontaktuj się ze mną. Inaczej będę cię nękać telefonami.
-Okej. – zaśmiała się Lily
odsuwając się od chłopaka.
-Do zobaczenia.
-Narazie. – odpowiedziała szatynka
wchodząc na schody prowadzące do domku.
***********hope - nadzieja (ang)
Przepraszam, że rozdział dodaję dopiero teraz, ale nie mogłam się za niego zabrać. Dziękuję za ponad 30 komentarzy pod poprzednim rozdziałem (mniejsza część to moje, ale uj z tym haha) i mam nadzieję, że powtórzycie ten sukces pod dziewiątką. Przypominam o trwającym character asks.
NIE DODAM NOWEGO ROZDZIAŁU BEZ PRZYNAJMNIEJ 30 KOMENTARZY XX